czwartek, 27 lutego 2014

Zawsze się może trafić ktoś gorszy

Pan Nieistotny szybko przeleciał wzrokiem po stronie głównej popularnego serwisu informacyjnego. Szukał czegoś lekkiego do świeżutkiego pączka i gorącej czarnej kawy które spokojnie czekały na swoją kolej przy laptopie.
Donatan i Cleo jadą na festiwal Eurowizji – przeczytał.
To było do przewidzenia. Chwilę trwała taka mała kokieteria, a potem nastąpiła męska decyzja.
Jest też uzasadnienie decyzji. Podczas czytania oczy Jana Marii otwarły się mocno ze zdziwienia a wyobraźnia podpowiedziała taką oto scenkę.
Pan Nieistotny uchwycił w prawą dłoń klamkę w kolorze satyny i delikatnie ją nacisnął.
Drzwi otwarły się i za nimi ujrzał nowoczesne wnętrze sekretariatu równie nowoczesnej firmy.
Siedząca za biurkiem dziewczyna podniosła głowę znad monitora i z pytającym spojrzeniem odpowiedziała na standardowe powitanie.
-Jestem umówiony z szefem, na godzinę dziesiątą
Sekretarka sprawdziła nazwisko w elektronicznym terminarzu i po telefonicznej zapowiedzi zaprosiła go do najważniejszego gabinetu.
Nowoczesna elegancja chromu, kamieni i surowego tynku wprowadzała do rozmowy chłodną atmosferę.
Podniosę temperaturę rozmowy – postanowił Jan Maria Nieistotny.
-Witam Pana – powitał go szef firmy – Przejrzeliśmy pańską aplikację i doszliśmy do wniosku, że byłby Pan odpowiednią osobą do objęcia wakującego stanowiska. Zanim to jednak nastąpi proszę o podanie chociaż jednego powodu dla którego mielibyśmy podjąć to jakby nie było ryzyko współpracy?
Jan Maria Nieistotny od dawna nie ulega już pokusie gwałtownej odpowiedzi. Zebrał myśli i postanowił mądrze zareklamować swoją osobę. Aby jednak nie przedłużać, posłużył się wypowiedzią Donatana, który postanowił wytłumaczyć dlaczego startuje w konkursie Eurowizji
Zaczerpnął głęboko powietrze w płuca i wyrecytował:
- Zostałem powołany do broni a więc przychodzę i zagram dla tej drużyny której Pan Prezes przewodzi, chociażby dlatego, że gdybym ja się nie zgodził to zawsze mógłby się trafić ktoś gorszy ode mnie. Tak, tak jest to możliwe.
Oczy Prezesa zrobiły się szerokie i wyraziste. Zdziwienie rozszerzało je tak bardzo, że Pan Nieistotny odniósł wrażenie, iż za chwilę wypadną z orbit i z głośnym plasknięciem spadną na biurko.
No … ech... - zaczął Prezes, potem spojrzał w na ekran swojego wypasionego smartfona jakby tam szukał natchnienia, w końcu wydusił - Nie wiem czy przekonał mnie Pan tym zwierzeniem. Ja proszę Pana potrzebuję specjalisty od handlu i marketingu a nie showmana.
Na koniec dodał – zadzwonimy do Pana.
Kiedy Jan Maria Nieistotny opuszczał gabinet, usłyszał jeszcze przez nie do końca domknięte drzwi jak Prezes mówi do swojej asystentki
- Nie ma mnie dla tego faceta.


wtorek, 18 lutego 2014

Za wszelką cenę

Telefon odezwał się pierwszymi taktami Blue Train Johna Coltranea. Ze dwa razy zagrał swojaą melodyjkę zanim Pan Nieistotny zdecydował się go odebrać.
- Nieistotny, słucham.
- Cześć. To Ty żyjesz?
- A niby dlaczego miałbym nie żyć
- Żyć, nie żyć ale po ostatniej wzmiance o złym samopoczuciu nastąpiła cisza na twoim blogu. Więc myślę tak sobie, że zadzwonię, zapytam, może się dowiem?
- Stary przeziębienie to przeszłość, ale nawaliło mi się różnych zajęć jak nie w zimie.
- Bo i zimy na mamy jako takiej par excellence jak by to powiedział Kwinto - trzeźwo zauważył rozmówca.
- Zgadza się. Krążę więc od pewnego czasu po ogrodzie i planuję prace. Gałęzie drzewek owocowych już przycięte i agrest przerzedziłem trochę. Rozsypałem krecie kopce i...
- Dobra dobra. Nie wbijaj mnie w poczucie winy, że ja nic nie robię.
- A przecież sam mnie pytasz?
- Pytam w innym celu
- W jakim? – spytał Jan Maria Nieistotny- bo chyba jakiś przytępiały jestem
- No, po góralsku to bym zapytał – a smak jest ?
- A gdzie by się kurde miał podziać ? - odpowiedział zgodnie ze schematem Nieistotny.
Była to odegrana zgodnie ze scenariuszem góralska procedura umawiana się na wódkę.
Paweł należy do grupy tych znajomych którzy w głębokim poważaniu maja wino i wszystko co z nim związane.
Jan Maria szanuje znajomych i ich preferencje, nawet gdyby to oznaczało konieczność schłodzenia „połówki”.
- Nie bądź obłudny i tak zmrażasz zawsze 0,7l - oceniła słowa Jana Marii jego własna żona.
- Zrobię jak zawsze, ale wiesz, podoba mi się gracja z jaką Paweł wprosił się na imprezę.
Jan Maria Bez słowa ubrał się i pojechał do najbliższego marketu. Zrobił zakupy według zaprojektowanego menu, a po powrocie pomógł żonie, krojąc wędlinę i warzywa.
Impreza udała się jak zwykle. Może to buńczuczne określenie, ale prawdziwe.
Było miło, wesoło z odrobiną upiętego w ramy dobrego zachowania szaleństwa.
Gdy następnego dnia zasiedli wraz z małżonką do niedzielnego śniadania, on zdobył się na wyznanie.
- Wiesz, to straszne ale alkohol z wiekiem coraz mniej mi szkodzi. W zasadzie dojrzałem do stwierdzenia, że mi nie szkodzi. Nawet ciśnienie i cukier mam w normie.
- To może przez to, że i wczoraj zachowałeś normę.
- Przyjmuje to jako pochwałę. A swoją drogą i a propos normy i równowagi, nie sądzisz, że nic by się nie stało gdyby raz na dwa nasze zaproszenia, Paweł gościł nas u siebie?
- Wiesz, że nie mamy ostatnio zbyt wielu znajomych.
- Czy więc musimy o tych co zostali dbać za wszelką cenę ?
- To filozoficzne pytanie warte jest zastanowienia się, ale chyba jajka już są na miękko.
Rzeczywiście minęło pięć minut od zatopienia ich we wrzątku, zgodnie z domową szkoła powinny być jak trzeba.
Kiedy w ciszy zdejmowali resztki skorupki z jajek, rzucone pytanie powracało uparcie w lekko zmieszanym po użyciu alkoholu umyśle.



wtorek, 4 lutego 2014

Nie takie miłe złego początki

Jakoś tak od dwóch dni Pan Nieistotny wie, że ma głowę. Zwykle nie zdaje sobie sprawy z jej posiadania, robiąc z niej podświadomy ale i częsty użytek. Teraz jest inaczej. Głowa przypomina o sobie, czyniąc korzystanie z niej mocno utrudnione. Szumi tak jakby zaraz miała zacząć boleć i tak kręci w nosie, że tylko kichać.
I jak mu się nie chce. Boże jak mu się nie chce. Jeżeli mierzyć samopoczucie miarą niechcenia, to już powinien nieść do kadr druk L-4 z zaleceniem „chory powinien leżeć”.
Być może zbytnio uwierzył w słońce odbijające się w mokrym śniegu. Być może nie uwierzył we wskazania termometru. Być może...
Dosyć tego gdybania. To i tak niczego nie zmieni, teraz pora na mocne postanowienie.
Dzisiaj wieczorem, góralska herbata i do łóżka. Zawsze mu pomagała zwłaszcza w takich nieciekawych zdrowotnie sytuacjach.
Oj Panie Nieistotny idą lata. W zeszłym tygodniu ukłuło serduszko i to tak nieciekawie, że w podskokach pędził Pan na EKG, zachowując się jak ta blondynka.
- Panie doktorze niech pan mi zrobi EKG. Ostatnie bardzo mi pomogło.
Okazało się, że zbyt dużo kawy to zbyt mało magnezu. Zaczął więc łykać magnez.
Nie pytajcie jednak czy to chelat czy cytrynian. Nie ma o tym żadnego pojęcia. Ważne, że serce już nie kłuje.
Potem coś zapomniał, a jeszcze potem czegoś nie znalazł.
I albo to już słychać pukanie do drzwi, które Nieistotny lekceważy bo wie, że na pytanie - kto tam? usłyszy jedną krótką odpowiedź – To ja twoja starość.
A może po prostu czuje się tylko rozbity przez jakieś nieuświadomione początki grypy?
Jeżeli mógłby wybierać to wybiera to drugie rozwiązanie i rzeczywiście nastawia się na wieczorną herbatę ze śliwowicą.
Tylko, że na gubienie rzeczy to ona nie pomoże. Ale za to łatwiej będzie się można pogodzić ze stratą