- Dlaczego ciągle chodzisz w tym
samym swetrze – spytała
- Lubie go
- Ale to nie jest powód
- Dla mnie wystarczający. A czy w
ogóle musi być jakiś powód?
- Ale on jest sfatygowany
- Jest jak moje życie. Prześwitujący,
wyciągnięty na łokciach i popruty przy rękawach.
Czuję, że jest częścią mnie W nim
jestem pewien, że nie udaję nikogo kim nie jestem.
- A przecież w szafie leżą inne
nieużywane swetry.
- Ja o życiu, Ty o swetrze.
- Sweter wygląda fatalnie
- A życie lepiej? Pamiętasz taką
scenę z filmu Pretty Women, kiedy bohaterka ruga swojego aktualnego
klienta czyli, że na mecz w polo kazał jej się ubrać elegancko a
potem powiedział koledze, że jest dziwką. - „Gdybym była w
ubraniu dziwki wszystko byłoby w porządku. A tak ? Pomyśl jak ja
się czułam.” Może z moim ubraniem jest tak samo.
Nie cierpiał oszustwa. A w ten sposób
czuł się uczciwy, przynajmniej wobec siebie.
Sprane jeansy, buty z sieciówki,
T-shirt z reklamą czegokolwiek i ten schodzony sweter, który był
jak druga skóra.
Zdawał sobie doskonale sprawę z tego,
że tak ubrany wzbudzał zainteresowanie ochrony w eleganckich
sklepach, bo przecież taki to zawsze może coś zapieprzyć.
Stereotypy wrzucane na szkoleniach. Sam znał więcej biednych i
uczciwych niż bogatych i uczciwych.
- No i ciul z tego – mówił do
siebie – Taki mają ochroniarski schemat.
Poza tym co miałby robić w
eleganckich sklepach?
Nie przypuszczał, że kiedyś w
dojrzałym życiu będzie preferował „być” zamiast „mieć”.
A może jego preferencje nie mają tu nic do gadania. Po prostu życie
tak wybrało za niego. Teraz rży po kątach, ale on nie da mu
satysfakcji. Nie będzie tego rozpamiętywał.
Z przynajmniej chciałby nie wracać do
tego tematu w nocnych rozmyślaniach podczas bezsennych nocy których
coraz zaczęło się przydarzać od pewnego czasu.
Usiadł do stołu. W porcelitowej misce
dymiła jakaś zupa. Zjadł szybko nie zapamiętując smaku.
Tak samo z drugim daniem. Bez tak
zwanych krótkich wspomnień odszedł od stołu. Jadł żeby żyć i
nie przywiązywał wagi do tego co je. Inaczej było z oprawą.
Zawsze pilnował by na stole znajdowały się talerze z jednego
kompletu. Tak jak i sztućce. Po prostu nie umiał posługiwać się
noże i widelcem nie od kompletu. A już nie do pomyślenia było by
filiżanka i spodeczek były z różnej parafii. Po prostu kawa nie
smakowała w takim zestawie Miał kubki z których pił herbatę i
takie z których absolutnie by do tego nie zrobił.
- Starcze naleciałości – tak
oceniała to żona
- Po prostu uporządkowane życie –
mówił w odpowiedzi na te zarzuty.
Bo nie o gatunek herbaty tu szło a o
anturaż.
Poza tym tę skłonność do używania
rzeczy od kompletu ma od zawsze. Dziwło go inne zachowanie -
Przecież buty i skarpety z reguły używamy kompletami.
Za oknem wiatr targał drzewami a
całość obficie była polewana letnim deszczem, który miał już
coraz więcej jesiennych naleciałości.
- Dupa z roboty – powiedział do
siebie – Niepotrzebnie planowałem