Niech żyje wolność, wolność i
swoboda!
Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda!
Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda!
Mówicie, że nie lubicie Diso Polo? A
kto tego nie zna?
Kto z nas nie był choć raz na takiej
imprezie gdzie gospodarz właśnie tak zadbał o kulturę
konsumpcji. Niby buntowało się nasze poczucie estetyki a potem i
tak, nóżka sama chodziła.
Do wolności i zabawy to ja jeszcze
dojdę, najpierw dziewczyna.
Moja suka.
Reaguje na dźwięk swojego imienia, a
także na określenie „suka” lub pieszczotliwie „suczysko”.
Prowadzi to czasami do zabawnych
nieporozumień. Kilka dni temu spała smacznie koło fotela a ja
oglądałem znany polski film pod tytułem nomen omen „Psy” w
którym padła kwestia
„Bo to suka była”
Bokserka zerwała się na równe łapy
patrząc niedobudzonymi jeszcze ślepiami prosto w moje oczy.
Może to okazja do wyjścia na
zewnątrz, albo co?
Spojrzałem w młodą jeszcze wtedy
twarz Lindy i powiedziałem :
- Wołałeś ? to idź z nią teraz na
spacer.
Moja suka najczęściej biegała
wewnątrz ogrodu, ukrywając efekty swojej przemiany materii za
całkiem sporymi już świerkami.
Od czasu jednak gdy podjąłem się po
raz kolejny karmienia kota sąsiadów, podczas gdy oni wyłożyli w
słońcu swoje całkiem młode kości, postanowiłem zabierać ze
sobą psa.
Jak to na wsi, pies ganiał wolno czyli
bez uwięzi, a tym bardziej bez kagańca.
Wiejskie psy, a szczególnie wiejskie
koty mogłyby się wypowiadać na temat właściwego rozumienia
wolności osobistej. One wolą jednak milczeć, jakby zbytnie
gadanie mogło się obrócić przeciwko ich pasji poznawania pól i
miedz, drzew i krzaków, piwnic i szop w okolicznych gospodarstwach.
Spora część kociej populacji ginie w
trakcie tych działań poznawczych, ale ktoś kiedyś powiedział, że
wolność wymaga ofiar.* No w każdym razie coś w tym rodzaju.
Więcej nie napiszę w tym temacie, bo
ktoś obrazi się za zastosowanie nieuprawnionej paraleli.
W końcu po to jednak jest paralela.
Wracając zaś do suki. Bardzo
zasmakowała w tym ganianiu bez uprzęży, po miedzach które
rozdzielają te pola malowane zbożem rozmaitym, wyzłacane pszenicą,
posrebrzane żytem.
Widać, że suczysko posiada poetyckie
widzenie świata.
Być może to tylko ja tak to widzę.
a ona lata jak to pies z pyskiem przy ziemi.
Dlaczego jednak nie hołdować teorii,
że pies upodabnia się do swojego właściciela? W mojej zaś
naturze jest trochę miejsca na poezję otaczającego świata.
Nie dam sobie ręki uciąć, że w tych
wędrówkach mijaliśmy bursztynowy świerzop czy grykę jak śnieg
białą. Za to z podziwem obserwowaliśmy miodowe dynie wyglądające
jak kulki, dla zabawy porzucone przez jakieś dziecko tytanów.
I dzięcielina też mi pała i jakby
radośniej od czasu gdy dowiedziałem się, że to zwykła koniczyna
lub lucerna.
Wszystko zaś przepasane - jak pisał
poeta - jakby wstęgą, miedzą zieloną, na niej z rzadka ciche
grusze siedzą.
Z gruszami to już gorzej za to
wierzby niczym u Chopina rozrosły się dostojnie.
I nie żadna to Litwa, tylko pola na
wsi pod Krakowem.
Dodam jeszcze, że paręset metrów
dalej wspinamy się na wał przeciwpowodziowy, by zobaczyć Wisłę
co poza miastem wije się w sposób mniej cywilizowany.
Akurat znajduję się tutaj zakole i
wpada jeden ni to strumyk, ni to ściek który ledwo przykrywa
kamienie. W ciągu ostatnich dni poziom wody w Wiśle podniósł się
o około 3 metry tworząc w dopływie potoczka swego rodzaju cofkę.
Stoję na wale i podziwiam potęgę
żywiołu. Cóż znaczy człowiek wobec jego kaprysu.
Dla suki potęga żywiołu ma się
nijak. Wystartowała do żabki, która gdzieś spod krzaka wyruszyła
podskakując leniwie w sobie tylko wiadomym kierunku.
Suczysko nie ma instynktu łowcy i
chciałby się po prostu zaprzyjaźnić się z tym czymś skaczącym
z miejsca na miejsce.
- Czas wracać do domu – rzuciłem do
bokserki
Spojrzała na mnie tymi swoimi sarnimi
oczami jakby chciała powiedzieć
- A gdzie twoja wolność? Wolność i
swoboda?
- No widać suczysko, że nie znasz
Hegla. Według niego wolność to uświadomiona konieczność i ja ci
tę konieczność uświadamiam.
Żaba skryła się pod jakimś większym
liściem. Z oddali słychać było odgłos bażanta, który nawet
przy dużej dozie sympatii trudno uznać za śpiew. Odwróciłem się
na pięcie i podążyłem w drogę powrotną do domu. Suka cicho
jęknęła i pobiegła za mną. Po chwili i tak mnie wyprzedziła, z
nosem przy ziemi obwąchując kolejne krzaki i kępy bujnej trawy.
Nie zauważyłem, żeby dalej rozważała
koncepcje filozofów.
Trzeba iść to się idzie.
W zasadzie w psiej filozofii nie jest
najważniejsze, żeby gdzieś dojść. Samo chodzenie, a raczej
bieganie jest wartością samą w sobie. Byle tylko odbywało się
jak najbardziej pokręconą drogą.
Ale i tak, gdy się idzie to w końcu
gdzieś się dojdzie. A ja pilnuję, żeby to gdzieś zaprowadziło
nas z suką pod właściwy adres.
Już widać bramkę w naszym
ogrodzeniu, a więc szybkie trzy chlapnięcia wody z kałuży co to
najlepsza ponoć dla psa. Przed domem czeka przecież świeża woda w
nierdzewnej misce, ale pewnie to już nie ta frajda.
* Tak naprawdę to wiem kto i jak
napisał w tej kwestii