Telefon odezwał się pierwszymi
taktami Blue Train Johna Coltranea. Ze dwa razy zagrał swojaą
melodyjkę zanim Pan Nieistotny zdecydował się go odebrać.
- Nieistotny, słucham.
- Cześć. To Ty żyjesz?
- A niby dlaczego miałbym nie żyć
- Żyć, nie żyć ale po ostatniej
wzmiance o złym samopoczuciu nastąpiła cisza na twoim blogu. Więc
myślę tak sobie, że zadzwonię, zapytam, może się dowiem?
- Stary przeziębienie to przeszłość,
ale nawaliło mi się różnych zajęć jak nie w zimie.
- Bo i zimy na mamy jako takiej par
excellence jak by to powiedział Kwinto - trzeźwo zauważył
rozmówca.
- Zgadza się. Krążę więc od
pewnego czasu po ogrodzie i planuję prace. Gałęzie drzewek
owocowych już przycięte i agrest przerzedziłem trochę. Rozsypałem
krecie kopce i...
- Dobra dobra. Nie wbijaj mnie w
poczucie winy, że ja nic nie robię.
- A przecież sam mnie pytasz?
- Pytam w innym celu
- W jakim? – spytał Jan Maria
Nieistotny- bo chyba jakiś przytępiały jestem
- No, po góralsku to bym zapytał –
a smak jest ?
- A gdzie by się kurde miał podziać
? - odpowiedział zgodnie ze schematem Nieistotny.
Była to odegrana zgodnie ze
scenariuszem góralska procedura umawiana się na wódkę.
Paweł należy do grupy tych znajomych
którzy w głębokim poważaniu maja wino i wszystko co z nim
związane.
Jan Maria szanuje znajomych i ich
preferencje, nawet gdyby to oznaczało konieczność schłodzenia
„połówki”.
- Nie bądź obłudny i tak zmrażasz
zawsze 0,7l - oceniła słowa Jana Marii jego własna żona.
- Zrobię jak zawsze, ale wiesz, podoba
mi się gracja z jaką Paweł wprosił się na imprezę.
Jan Maria Bez słowa ubrał się i
pojechał do najbliższego marketu. Zrobił zakupy według
zaprojektowanego menu, a po powrocie pomógł żonie, krojąc wędlinę
i warzywa.
Impreza udała się jak zwykle. Może
to buńczuczne określenie, ale prawdziwe.
Było miło, wesoło z odrobiną
upiętego w ramy dobrego zachowania szaleństwa.
Gdy następnego dnia zasiedli wraz z
małżonką do niedzielnego śniadania, on zdobył się na wyznanie.
- Wiesz, to straszne ale alkohol z
wiekiem coraz mniej mi szkodzi. W zasadzie dojrzałem do
stwierdzenia, że mi nie szkodzi. Nawet ciśnienie i cukier mam w
normie.
- To może przez to, że i wczoraj
zachowałeś normę.
- Przyjmuje to jako pochwałę. A swoją
drogą i a propos normy i równowagi, nie sądzisz, że nic by się
nie stało gdyby raz na dwa nasze zaproszenia, Paweł gościł nas u
siebie?
- Wiesz, że nie mamy ostatnio zbyt
wielu znajomych.
- Czy więc musimy o tych co zostali
dbać za wszelką cenę ?
- To filozoficzne pytanie warte jest
zastanowienia się, ale chyba jajka już są na miękko.
Rzeczywiście minęło pięć minut od
zatopienia ich we wrzątku, zgodnie z domową szkoła powinny być
jak trzeba.
Kiedy w ciszy zdejmowali resztki
skorupki z jajek, rzucone pytanie powracało uparcie w lekko
zmieszanym po użyciu alkoholu umyśle.