wtorek, 18 lutego 2014

Za wszelką cenę

Telefon odezwał się pierwszymi taktami Blue Train Johna Coltranea. Ze dwa razy zagrał swojaą melodyjkę zanim Pan Nieistotny zdecydował się go odebrać.
- Nieistotny, słucham.
- Cześć. To Ty żyjesz?
- A niby dlaczego miałbym nie żyć
- Żyć, nie żyć ale po ostatniej wzmiance o złym samopoczuciu nastąpiła cisza na twoim blogu. Więc myślę tak sobie, że zadzwonię, zapytam, może się dowiem?
- Stary przeziębienie to przeszłość, ale nawaliło mi się różnych zajęć jak nie w zimie.
- Bo i zimy na mamy jako takiej par excellence jak by to powiedział Kwinto - trzeźwo zauważył rozmówca.
- Zgadza się. Krążę więc od pewnego czasu po ogrodzie i planuję prace. Gałęzie drzewek owocowych już przycięte i agrest przerzedziłem trochę. Rozsypałem krecie kopce i...
- Dobra dobra. Nie wbijaj mnie w poczucie winy, że ja nic nie robię.
- A przecież sam mnie pytasz?
- Pytam w innym celu
- W jakim? – spytał Jan Maria Nieistotny- bo chyba jakiś przytępiały jestem
- No, po góralsku to bym zapytał – a smak jest ?
- A gdzie by się kurde miał podziać ? - odpowiedział zgodnie ze schematem Nieistotny.
Była to odegrana zgodnie ze scenariuszem góralska procedura umawiana się na wódkę.
Paweł należy do grupy tych znajomych którzy w głębokim poważaniu maja wino i wszystko co z nim związane.
Jan Maria szanuje znajomych i ich preferencje, nawet gdyby to oznaczało konieczność schłodzenia „połówki”.
- Nie bądź obłudny i tak zmrażasz zawsze 0,7l - oceniła słowa Jana Marii jego własna żona.
- Zrobię jak zawsze, ale wiesz, podoba mi się gracja z jaką Paweł wprosił się na imprezę.
Jan Maria Bez słowa ubrał się i pojechał do najbliższego marketu. Zrobił zakupy według zaprojektowanego menu, a po powrocie pomógł żonie, krojąc wędlinę i warzywa.
Impreza udała się jak zwykle. Może to buńczuczne określenie, ale prawdziwe.
Było miło, wesoło z odrobiną upiętego w ramy dobrego zachowania szaleństwa.
Gdy następnego dnia zasiedli wraz z małżonką do niedzielnego śniadania, on zdobył się na wyznanie.
- Wiesz, to straszne ale alkohol z wiekiem coraz mniej mi szkodzi. W zasadzie dojrzałem do stwierdzenia, że mi nie szkodzi. Nawet ciśnienie i cukier mam w normie.
- To może przez to, że i wczoraj zachowałeś normę.
- Przyjmuje to jako pochwałę. A swoją drogą i a propos normy i równowagi, nie sądzisz, że nic by się nie stało gdyby raz na dwa nasze zaproszenia, Paweł gościł nas u siebie?
- Wiesz, że nie mamy ostatnio zbyt wielu znajomych.
- Czy więc musimy o tych co zostali dbać za wszelką cenę ?
- To filozoficzne pytanie warte jest zastanowienia się, ale chyba jajka już są na miękko.
Rzeczywiście minęło pięć minut od zatopienia ich we wrzątku, zgodnie z domową szkoła powinny być jak trzeba.
Kiedy w ciszy zdejmowali resztki skorupki z jajek, rzucone pytanie powracało uparcie w lekko zmieszanym po użyciu alkoholu umyśle.