wtorek, 31 października 2017

O sprawianiu sobie przyjemności



- Stan cywilny - pytał kiedyś urzędnik pewną rozrywkową damę. Widząc młody wiek petentki pomógł pytaniem - panna?
 - Panna, nie panna, pisz pan panna - odpowiedziała rezolutnie, po chwilowym  namyśle.
Pewna panna, a może bardziej panienka, na co dzień zajmuje się produkcją i reżyserią filmów, w których sama gra główną rolę. Od razu mamy skojarzenia i co tu gadać, to są dobre skojarzenia. Ponieważ zarobki w branży obniżyły się w ramach  wszechobecnej konkurencji i nie wystarczy już samo machanie dupą przed kamerą, trzeba dorabiać sobie na drugim etacie.  Osoba ta  od ponad dwóch lat pracuje więc na czacie erotycznym. Branża ta sama tylko obciąża inne elementy ludzkiego ciała. W rozmowie z pewnym popularnym portalem  zdradza, że w pracy często spotyka się z obraźliwymi komentarzami. Jakże by  miało być inaczej. Współczesny, anonimowy hejter neguje wszystko, wszędzie i w każdej sytuacji. Funkcjonując w show biznesie trzeba mieć twardą skórę, dorabiając w pornobiznesie dodatkowo twardą dupę lub takiegoż penisa, ale to już temat na inną historię. Twardym  „charakterem” wykazała się wspomniana panienka.

  -   Na początku dostawałam je (komentarze) dość często, z czasem się to uspokoiło. (...) Wychodzę z założenia, że cokolwiek by się nie robiło, to wszystkim się nie dogodzi, dlatego najpierw dogadzam sobie - przyznała 23-latka.

Od razu poczułem różnicę  pokoleń. W moich czasach ( boże jak to staro brzmi) przyjemność czerpało się z dawania przyjemności  innym, teraz najważniejsze jest – "ja" we wszystkich odmianach i każdej sytuacji.

piątek, 27 października 2017

Wybacz nam Marian, czyli o zmianie czasu, znormalnieniu normalnego i nie tylko

No może nie Marian a Maria, bo to raczej o przeprosiny przez statystycznego Mariana idzie. Ale po kolei.
Przed nam kolejna zmiana czasu, teraz na zimowy. Teoretycznie mogę godzinę dłużej wylegiwać się w ciepłym łóżeczku. Teoretycznie, ponieważ kotka głęboko lekceważy urzędowe zmiany czasu i u niej parcie na koci pęcherz podlega odwiecznym prawom przyrody. Nie na darmo mówi się przecież – biegać jak kot z pęcherzem.
Kiedy ja wstaję aby ulżyć kociemu pęcherzowi, mój odzywa się nieśmiało
- Halo, halo ! ja też wstałem. Prostata mnie obudziła.
Późniejsze dolegiwanie nazywam już tylko „męczeniem kichy”.
Ponoć ma się to zmienić i na wniosek PSL mamy mieć przez cały rok czas letni.
O ile rozumiem rolników którzy ( co pamiętam z czasów posiadania chałupy w Gorcach) pasjami uwielbiali klepać kosy przy porannej rosie ( tak 4.30) lub tłuc w łeb prosiaka o 5.00, o tyle nie podzielam zachwytu miastowych nad wcześniejszym wstawaniem.
Pewien mój znajomy, zaliczający się do tak zwanego srebrnego wieku ( pewnie ze względu na kolor włosów ) twierdził, że na zmianie czasu na letni najbardziej traci jego małżonka, ponieważ codzienny poranny wzwód ma teraz w trakcie dojazdu do pracy.
Mężczyzno. A ty kiedy masz swój wzwód nazywany poetycko – chwałą poranka?
Drażliwy temat? Tabu? To co powiesz o tym?
Czytam oto, że producenci środków higienicznych starali się dotychczas podchodzić do tematu menstruacji jak najmniej realistycznie i tak, żeby "dało się to oglądać".
Przełom nastąpił kilka dni temu, gdy światło dzienne ujrzała reklama pewnej brytyjskiej marki.
Zamiast niebieskiego płynu, na podpaskę wylewana jest czerwona substancja. Jedną z bohaterek spotu jest dziewczyna biorąca prysznic, po której nodze spływa strużka krwi.
Pojawia się też młody chłopak, który kupuje podpaski dla swojej ukochanej, a podsumowujące spot hasło brzmi: „Okresy są czymś normalnym. Ich pokazywanie także powinno takie być".
Złośliwie można powiedzieć, że robienie kupy też czymś normalnym ale reklamująca lek na zaparcia aktorka nie siedzi na kiblu, symulując wypróżnienie.
Przed oczami staje mi scena z Seksmisji kiedy bohaterowie dyskutują o rozmnażaniu bez udziału mężczyzn.
Albert: Nakłuwać dziewicze jaja… W macicy… Mechanicznie… Jajo o jajo…
Maks: Nie przy jedzeniu, no jak Boga kocham, no!
Jestem za otwartością życia i do tej pory nie miałem problemów z odpowiedzią na trudne pytania, czy to dzieciom czy znajomym, zainteresowanym powodami mojego szybszego ślubu, przed prawie czterema dekadami.
Katalog tematów powinien być jednak zdecydowanie szerszy
Oprócz okresu, potraktujmy seks jak coś normalnego, ludzkie ciało jako coś pięknego i takie tam.
Zresztą każdy z nas mógłby zbudować swój własny katalog zahamowań.
To może zacznijmy od siebie?
Póki co wszyscy bijemy się w piersi z powodu molestowania.
Milczę oczywiście tam, gdzie jak napisał kiedyś Wojciech Młynarski, głos powinien zabrać prokurator.
Dziwi mnie jednak, że współczesną miarę zachowań przykłada się do starych czasów.
Żeby kiedyś rwać dziewczyny jak młode wiśnie, trzeba było się jednak więcej nakombinować.
Czasem otrzeć się też o bezczelność.
Sam będąc „gówniarzem” złapałem koleżankę zbyt dosadnie, za co dostałem w pysk.
Nie obraziła się ani ona, ani ja.
A opowiadanie pieprznych dowcipów to też ponoć molestowanie.
Wybacz mi świecie, ale gdyby odrzeć mnie z tej umiejętności opowiadania dowcipów i artykułowania ciętej riposty to co by pozostało?
Każdy ma jakieś zdolności wrodzone, a jak się ma ponad metr osiemdziesiąt to czasem wystarczy tylko zdjąć beret
Sposób na miłość
Żaden intelekt
Jemu starczyło
Że mógł zdjąć beret
A już płeć piękna
Wpadła w zachwyt
Od razu miękła
W miejscach swych pachwin *

Słyszałem też, że Juliusz Machulski powinien się wstydzić za nakręcenie Seksmisji, jako filmu jednoznacznie seksistowskiego. A dystans ? Dystans do świata i siebie?
- Świat stanął na głowie - zauważyłem
- Ja ci o tym dawno mówiłam – wsparła mnie koleżanka małżonka
- Czy tylko ja mam dystans do siebie?
- No i ja trochę – dodała
Zrobiło się miło


*) Atrakcyjny Kazimierz

środa, 25 października 2017

Odgadując myśli Pana Boga

W 1988 r. Krzysztof Daukszewicz napisał tekst piosenki - I to jest mój kraj
Kiedy ją słyszę, zawsze nachodzą mnie myśli szersze niż tylko to linii mojej furtki 
Ostatnia zwrotka brzmi tak:
Poetom bywa czasem dobrze, choć częściej bywa źle,
Wiec jaki jest ja nie wiem sam po prosu myślę, że
Dla uczciwych to piekło, dla cwaniaków raj,
Dla głupich głupota, dla mnie to mój kraj.
Ponieważ dla mnie "to mój kraj"dlatego się dziwię. Dziwię i nie mogę zrozumieć 
Nie mogę przejść obojętnie obok informacji o matce, która wyrzuciła swoje nowo narodzone dziecko przez okno.
Zgłębiałem kiedyś tę wiedzę i mam świadomość istnienia czegoś takiego jak szok poporodowy, ale .... .
Informacją ta koresponduje z inną, że oto w tak zwanym oknie życia znaleziono dwójkę dzieci. Jak się później okazało rodzeństwo, w wieku dwóch miesięcy i półtora roku.
W innym miejscu naszego pięknego kraju, w rzecze znaleziono zwłoki dziecka. Jak się okazało po sekcji, dziecko urodziło się żywe.
Trzy przypadki w ciągu jednego tygodnia.
Czy to nie daje do myślenia?
Kurwa czy to naprawdę nie daje nikomu do myślenia?
W tym rozmodlonym katolickim kraju, gdzie od granic do granic przesuwa się paciorki różańca, skazuje się na śmierć nowo narodzone dzieci, poprzez zwykłe zaniedbanie bądź też celowe działanie.
Myślę, że w myśl obrońców życia, najważniejsze to donosić ciążę. Noworodek to już problem rodziców, jeszcze częściej samej matki.
Bo przecież krytykując zawsze można użyć powiedzenia o "rozkładaniu nóg". 
Ludzie się mylą, popełniają błędy, upadają nawet. Miarą człowieka nie jest to jak nisko się upadnie, ale jak szybko się z tego upadku podniesie.
W imię szeroko rozumianej religii, robi się jednak wszystko by błąd potknięcia, upadek stygmatyzowały przez całe życie.
Ponieważ ja jestem katolikiem, ty nie masz prawa do tabletki z antykoncepcją awaryjną.
Ponieważ ja jestem katolikiem, ty masz obowiązek urodzić dziecko, które na twoich oczach umrze bo z badań prenatalnych wynika, że nie ma szans na przeżycie.
Ponieważ ja jestem katolikiem, ty urodzisz dziecko z gwałtu i przez całe życie będziesz mieć przed oczami wspomnienie tego tragicznego wydarzenia, dojrzewające razem z twoim bólem.
Dziecko zaś odczuwać będzie chód i niechęć.Kogo to jednak obchodzi?
Nie nie wiem jak ja sam zachowałbym się w podobnej sytuacji. Wiem tylko jedno, że nie narzucałbym swoich poglądów jako jedynie słusznych.
Bo kimże ja jestem? Nikim.
Nawet Papież powiedział te słowa – Kimże ja jestem by oceniać kogoś innego?
Rodzimi ideolodzy nie mają w tym temacie wątpliwości. Surowo też oceniają samego Papieża.
Wstyd mi za takie wypowiedzi ponieważ sam zaliczam się do tego katolickiego grona 
Ponoć już jest aprobata ministra zdrowia dla klauzuli sumienia aptekarzy.
W imię tego, że ja jestem katolikiem, nie kupisz już w aptece zwykłego kondoma, o farmakologicznej antykoncepcji nie wspominając.
A przecież jest tyle innych zawodów które da się pogodzić z katolickim sumieniem, po co pracować wbrew sobie i dręczyć sumienie?
Edukacja seksualna i świadoma antykoncepcja mogłyby mocno ograniczyć ilość ludzkich tragedii.
Tragedii także dzieci które są całkowicie wobec tego zła bezbronne.
A to wkurza najbardziej.
Ale edukacja też kłoci się z czyimś katolickim sumieniem.
Tego już naprawdę nie sposób pojąć. Wszechmocna potrzeba zaglądania pod kołdrę swoim obywatelom dziwi i przeraża, sam nawet nie wiem w jakiej kolejności.
Odnoszę wrażenie, że rządzący chcą sobie zaskarbić przychylność Pana Boga przez mnożenie takich fundamentalnych zakazów. Sami zaś stawiają się ponad owymi uregulowaniami.
Najgorzej zaś mają ludzie prości. Aż prosi się o cytat z Miłosza.
Który skrzywdziłeś człowieka prostego … Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Że zawsze można wycofać poetę z listy lektur ?. Można ale to już nie te czasy.
Można też powiedzieć słowami bohatera skeczu Monty Pythona z „Sensu Życia” – Pan Bóg połapie się w tym cwaniactwie.
I w zasadzie wiara w to ostatnie stwierdzenie pozwala mi przeżyć w tym kraju kolejny dzień. A to jest mój kraj.
Jak to się dzieje, że religia mająca w sobie tyle miłości bliźniego przyjęła w naszym kraju taką krzywą gombrowiczowską gębę.
Nie nie gombrowiczowską, wszak sam Gombrowicz był gejem. Stosunek zaś do gejów, rowerzystów i wegetarian jest powszechnie znany.
Uważamy się za naród wybrany, bardziej wybrany niż Żydzi, bo żydostwem powszechnie gardzimy.
Nie wiem jednak czy jeżeli już to to wybranie nie ma jakiegoś negatywnego zabawienia. 

                                               Polak -  Katolik

I to jest mój kraj - K. Daukszewicz

sobota, 21 października 2017

Temat jak rzeka, czyli czego pragna kobiety, po raz kolejny

Czego pragną kobiety ?
Napisałem już na ten temat parę postów na swoich blogach, a więc z samych postów powinienem wiedzieć. Tak niestety nie jest i co rusz zmuszony jestem zadawać to samo pytanie. Informacje które do mnie docierają są jak rzeka w której się zanurzam. A kiedy ponownie próbuję to zrobić zauważam, że nic nie jest już takim jakim było poprzednio. Pozostaje tylko zgodzić się z Heraklitem z Efezu, że nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki .
Grupa naukowców z Uniwersytetu w Queensland postawiła hipotezę zgodnie z którą kobiety uzyskują najczęstsze i najlepsze orgazmy z mężczyznami, którzy mają cechy predestynujące ich w pośredni sposób do bycia dobrymi partnerami i rodzicami.
No to chyba jest już znane i zostało udowodnione a nazywa się doborem naturalnym.
Jakie cechy powinien posiadać mężczyzna by być idealnym kochankiem? Aby w trakcie zbliżenia kobieta mogła szczytować raz za razem?
Według badań polegających na pogłębionych ankietach wyszło, że cechy, które badacze połączyli bezwzględnie z orgazmem to bogate doświadczenie seksualne, przyjemny zapach, dobra komunikacja w łóżku i atrakcyjność fizyczna. Tutaj bez zaskoczeń.
O ile większość wymienionych cech jest zrozumiała, dyskusyjny jest tak zwany przyjemny zapach.
Istnieje bowiem teoria, że facet powinien pachnieć facetem.
To znaczy co ? Z rezygnować wody po goleniu i dezodorantu? Ponoć z dezodorantem trzeba ostrożnie. Czytałem, że męski pot, jeśli tylko jest zdrowy i świeży, w niezwykły sposób działa na kobiety!
Ponieważ określenie „niezwykły sposób” jest bardzo pojemne, na wszelki wypadek nie zrezygnowałem z prysznica i skromnych kosmetyków.
Idzie o feromony? Te są ponoć bezwonne.
Poza tym gdyby tak zwany przyjemny zapach był jednoznacznie definiowany, w sklepach kosmetycznych wody kolońskie mieściłyby się na jednej półce.
Sam lubię w zapachach tak zwane zielone kolory, unikam niebieskich a czerwone są za słodkie.
Kobiety wspominają, że ważną sprawa jest poczucie humoru chociaż żarty podczas seksu wymarzoną stymulacją nie są. Co tam jeszcze ? Kreatywność, przy czym nie idzie o wymyślanie nowych pozycji za którymi większość pań jednak nie przepada.
Dobrze wiedzieć, bo do tej pory słyszałem, że kobiety znudzone są monotonią intymnego życia, poprzez stosowanie przez partnerów kilku oklepanych pozycji.
Mądrość przysłów ludowych polega na tym, że sobie przeczą, a więc z badaniami może być podobnie.
Na liście znajdują się jeszcze między innymi: ciepło emocjonalne i bycie osobą godną zaufania,
Istnieje teoria, że ciepli mężczyźni nie są tym co kobiety lubią najbardziej
Jak pogodzić te wszystkie cechy nie do pogodzenia w jednym facecie?
W marzeniach jest wszystko możliwe, a opis powyższy nasunął mi piosenkę z Kabaretu Starszych Panów – Czas na sen

Dobranoc, dobranoc niewiasto
Skłoń główkę na miękką poduszkę
Dobranoc, nad wieś i nad miasto jak rączym rumakiem wzleć łóżkiem
Niech rycerz Cię na nim porywa co piękny i dobry jest wielce
Co zrobił zakupy, pozmywał i dzieciom dopomógł zmóc lekcje
A teraz tak objął Cię ciasno jak amant ekranów i scen
Dobranoc, dobranoc niewiasto
Już czas na sen *

Tak, tak.... Już czas na sen 

I jeszcze jedna dobra wiadomość, tym razem dla facetów.
Jedna z firm, gdzieś na świecie, postanowiła produkować prezerwatywy na wymiar. Dotychczas produkowano tylko na 17 cm, jakby męskie penisy tłoczone były na jednej sztancy. 
Tak więc dla jednych były one za duże, dla innych zaś za małe. 
Wiadomo, że przeciętny penis ma ... No tego nie wiadomo, ponieważ faceci namiętnie zawyżają swój wymiar. Firma produkuje gumki w zakresie od 12 do 23 cm.  Oznaczając wymiar kombinacją cyfr, które uniemożliwią spoglądanie na faceta przy kasie, z tym szyderczym uśmiechem, że oto kolejny z krótkim wackiem do kolekcji.
Ponoć już w pierwszych dniach sprzedaży, z półek zniknęło ponad 60 procent produkcji. Pytanie które się nasuwa to, których rozmiarów najpierw brakło?
Od teraz faceci być może nie będą mieli dłuższych penisów. Będą za to mieli elegancko dopasowane wdzianka na swojego Największego Przyjaciela 

 
 

na podstawie lektury 



środa, 18 października 2017

Nie przerywajcie milczenia - proszę

Powiadają, że mowa jest srebrem a milczenie złotem. Jakże aktualne powiedzenie wobec wypowiedzi różnych „znanych” osób w szeroko rozumianych mediach.
Milczenie złotem. Dążeniem do ideału można by nazwać zakony w których obowiązuje reguła milczenia. To są zakony kontemplacyjne. Najbardziej surowe i rygorystyczne reguły mają zakony: Kamedułów i Kartuzów w których obowiązuje milczenie, wegetarianizm, częsta modlitwa, czuwanie.
Pozostawmy wegetarian i rowerzystów sobie, a zajmijmy się owym milczeniem.
Polska jawi mi się jako kraj skoncentrowany na owo złoto właśnie. Wbrew temu co wygadują na mównicy (często sejmowej) czy konferencjach prasowych politycy, pomimo idiotycznych wypowiedzi artystów i celebrytów ze ścianek, jesteśmy krajem ludzi milczących.
W każdym bowiem normalnym przypadku, ktoś mający coś do powiedzenia, wydałby oświadczenie, zamieścił post czy zwołał konferencję prasową.
Nie, u nas nie. U nas najpierw przerywa milczenie.
Iksiński przerwał milczenie i powiedział, że ….
Choćby dzień wcześniej chlapał co mu ślina na język przyniesie, teraz nie mówi a właśnie przerywa milczenie. I tak 




Kiedy w wyszukiwarkę Google wpiszemy frazę „przerywa milczenie” pojawia nam się 237000 wyników znalezionych w 1/3 sekundy.
Kogo tam nie ma aktorzy, politycy, duchowni, lecz także ofiary lub sprawcy przestępstw.
Przerywają milczenie ci, których nigdy nie posądzilibyśmy o wstrzemięźliwość w słowach.
Teraz nikt już nie wypowiada się, teraz każdy przerywa milczenie.
Samo przerywanie jako czynność, nie ma chyba pozytywnego zabarwienia
Mówi się, że jak pies je to mu się nie przerywa
Antykoncepcja polegająca na przerywaniu stosunku prowadzić może do nerwic i depresji. (czytałem)
Inne formy przerywania, pracowici posłowie próbują penalizować, czyli umieścić w Kodeksie Karnym. W zasadzie to już umieścili.
Cóż zatem pcha nas do owego przerywania?
Być może to tylko ulubiony zbitek słów którego nadużywają dziennikarze.
Kogo zainteresuje, że ktoś coś powiedział ? Ale, że przerwał milczenie to już tak.
Taka metoda ma swoje pułapki
Przypominam sobie fragment z Awansu Edwarda Redlińskiego w którym dzieci wychowane przez poetycką nauczycielkę opisywały przyrodę nowa przybyłemu nauczycielowi. Co Pani robiła?
- Kazała patrzeć z górki na rzekę i pytała, co robi rzeka - wyjaśnił ponuro Pietrek. - Jak się powiedziało, że płynie, to stawiała dwóje albo kręciła ucho. A jak się powiedziało, że „wije się”, stawiała trójkę. A kto powiedział „wije się jak wstązecka”, dostawał cwórke.
- A ja mówiłam „wije się jak błękitna wstązecka” i dostawałam piątki! - pochwaliła się Zosia. - I wiem, co robi łąka, co las, co słonecko, co wiater, co ptaki, co ryby... Ojej! Prose pana, oni mnie scypio! - poskarżyła się.
Zaciekawiły mnie praktyki mej poprzedniczki i owoce jej nauczania.
- A co, Zosiu, robi łąka? - spytałem.
- Leży w dole jak barwny kobierzec! - odparła bez namysłu.
- A las?
- Cicho semrze swoją pieśń przedwiecną!
- Oho! A słońce?
- Wisi na niebie jak złoty dukacik!
- Yy, coś pląces! - wtrącił się Pietrek. - Słońce cese swe jedwabiste włosy na gałęziach drzew!
- Głupiś! - oburzyła się Zosia. - Swe jedwabiste włosy na gałęziach drzew cese wiater! Wiater
to figlarne dziecię słońca, chmur i nieba! Figlarne, pamiętam dobrze!
- A wcale nie! - zaprotestował Pietrek. - To chmury, chmury so figlarne!

czwartek, 12 października 2017

Szare drzwi mojego życia nie sa takie całkiem ponure

Piłem kawę w kubku z rysunkiem Andrzeja Mleczki. Spodobało mi się zwierzenie narysowanego tam mężczyzny, a brzmiało ono tak:
- Z każdym dniem rośnie ilość osób które mogą pocałować mnie w dupę.
Ujęło mnie to ponieważ sam tak nie umiem i choć potrafię głośno powtórzyć tę myśl z realizacją bywa już gorzej. Kurde, jakoś mi cały czas zależy.
Jedenastego października po raz dziewiętnasty obchodzony był Światowy Dzień Coming Outu czyli tak zwany „Dzień wychodzenia z szafy”.
Jak się wychodzi z szafy?
Osoba, najlepiej znana, z byle czego, ze ścian i ścianek sprasza dziennikarzy i ogłasza publicznie – Jestem gejem (lesbijką).
Tadam i oklaski. Z jakiego powodu te brawka ?. Z powodu skłonności do ekshibicjonizmu?
Bardzo przepraszam, ale co mnie to za przeproszeniem gówno obchodzi?
Co mnie obchodzi kto z kim, kiedy i dlaczego robi to w swojej sypialni?
Do chwili kiedy ktoś nie złapie mnie za mój własny tyłek, najważniejsze jest dla mnie to ile człowieka jest w danym człowieku. Tego przysłowiowego cukru w cukrze.
Nie tworzę etykiet (z wyjątkiem tych na własną nalewkę) więc ich nie używam.
A ten, po po tym publicznym zwierzeniu jest trochę sam sobie winien, że słyszę  takie jego oceny.
- Jest sympatyczny jak na geja.
I nie zwalałbym tego wszystkiego wyłącznie na homofobię.
A przecież w innej sytuacji można by usłyszeć po prostu – jest sympatyczny.
Albo przeciwnie, że to kupę drania, bez tych dodatkowych "rowerowych" dopowiedzeń. 
Ktoś powie - koszty sławy.
Jakiej sławy ? To tylko czubek czyjeś głowy lekko wychylił się ponad morzem ludzkich głów. 
Ale któż chce być szarym człowiekiem ? Takim o którym śpiewała Kora w piosence „Szare miraże”
I tajemnicą niech pozostanie
Co zwykle jadasz na śniadanie
I czy w tygodniu kochasz się
Razy siedem czy też pięć*
Sposób na życie, mocne uderzenie w publiczność czymś nieoczywistym. W chwili gdy medialna kariera zwalnia, można zawsze wyjść z szafy albo zwierzyć się, że
W młodości miało się okres fascynacji tą samą płcią.
Było się molestowanym przez księdza
Było się  molestowanym przez członka rodziny.
I już brukowce mają o czym pisać. 
Działania takie stępiają naszą wrażliwość na autentyczne tragedie związane z molestowaniem i naruszaniem ludzkiej godności.
Ale kto o to dba we wszechogarniającej nas potrzebie autopromocji.
Biorąc to wszystko pod uwagę zauważam, że moje życie jest rzeczywiście całkiem szare.
Miałem normalnych rodziców, fajnego księdza katechetę, a kiedy pojawił się mniej fajny zanotowałem absencję na listach obecności.
Nie miałem problemów z określeniem własnej tożsamości i nie interesuje mnie kto komu co gdzie wkłada i kto jest stroną aktywną a kto bierną tych czynności.
Na co mi ta wiedza?



*) Szare miraże

środa, 11 października 2017

Kościół sprzedam ... tanio

Jezus  pogonił handlujących w świątyni. Co zrobiłby z handlującymi świątyniami?
Francja. Stereotypy dla mnie to rejony winne: Bordeaux, Beaujolais czy Burgundia. Lawenda w Prowansji i miłość we Francji oczywiście francuska.
No i przede wszystkim, wielka i wspaniała historia. Historycznie zaś biorąc, powołam się tu na pewne stare powiedzenie które mówi, że Francja to najwierniejsza córa Kościoła.
Ale to już było i chyba nie wróci więcej.
Czytam ja oto jakiś czas temu, że co roku około 20 świątyń katolickich przechodzi we Francji w prywatne ręce. Kilka jest wyburzanych, inne niszczeją. Okazuje się, że część z nich, zwłaszcza na prowincji, nie ma już racji bytu, przynajmniej finansowo.
Sam widziałem te mizerię gdy byłem uczestnikiem pewnej mszy Paryżu, a wiadomo przecież, że „Paryż wart jest mszy”. Byłem też świadkiem poszukiwania księdza w promieniu 50 kilometrów, dla odprawienia mszy na południu Francji.
Z braku urzędników Pana Boga, ludzie przejmują sprawy we własne ręce. Czytam więc że :
Tam gdzie tych rąk jest niewiele, nie pozostaje nic innego jak oddać kościół w dobre ręce.
Być może to nie najgorszy pomysł, ponieważ budynki religijne przyciągają specyficzny rodzaj klientów, którzy nie zawsze kupują je dla celów prywatnych, przygotowując projekty zapewniające otwarcie ich dla szerszej publiczności – przekonuje pośrednik nieruchomości
Powstają więc muzea, sale koncertowe czy inne obiekty mogące służyć ludziom.
Kiedyś widziałem projekt przekształcający mały kościółek w obszerny dom wiejski.
Duchowni a pewnie i czytający te słowa są podzieleni. Zdaniem niektórych „pusty kościół jest bezużyteczny i lepiej go przekształcić, niż wyburzyć” Inni nie akceptują takiej komercjalizacji budynków sakralnych.
Pamiętam jak piętnaście lat temu odwiedziłem pewien salon motocyklowy w Rzeszowie. Znajdował się w budynku który z założenia miała być kaplicą. Z założenia, ponieważ jak wieść niosła kaplica nie była konsekrowana. A może tylko poświęcona ? Oglądając tam chromowane wydechy i lśniące lakiery motocykli, nie mogłem uciec od myśli, że uczestniczę w czymś nie do końca eleganckim i związku z tym swoją wizytę ograniczyłem do absolutnego minimum. Miejscowy znajomy uspokajał mnie, że wszystko zostało załatwione lege artis.
Kiedy mijam koszmary współczesnego budownictwa sakralnego, wybiegam myślą w przyszłość. Dla kogo wylewa się te setki ton betonu w mocno zbrojone konstrukcje ?
Sam najlepiej czuję się w małym drewnianym wiejskim kościółku.
Jakie licho kusi do realizacji szalonych myśli prowincjonalnych proboszczów? Być może pieniądze potrafią wszystko, nawet zaprzeć się własnej architektonicznej wrażliwości projektanta
A kiedy zabiją dzwony można już zająć się owieczkami, czyli nastaje pora strzyżenia.
Zbyt często jednak odnoszę ostatnio wrażenie, że traktują mnie tu bardziej jak barana.
Księża grzmią, wygrażają palcem, zakazują, nakazują i oceniają. Od samego tego gadania czuję na plecach ogień piekielny i pali mnie twarz. A chciało by się inaczej.
Gdzieś uciekła ta zasada, by kochać bliźniego jak siebie samego. Jeżeli jednak się mylę i wszystko jest w porządku to żal mi tych ludzi którzy w imię Boga tak źle traktują siebie.
- Ksiądz nie ma być sędzią – uważa pewien francuski duszpasterz - Jakbym tutaj tak mówił o grzechu jak księża w Polsce, toby się ze mnie śmiali. Polak gdziekolwiek się ruszy, widzi grzech. To nie do życia.
Spodobała mi się ta wypowiedź, ale ktoś zaraz próbował mnie wyprostować.
- No i masz efekty takiego działania, kościoły w ruinie.
A ja jednak chciałbym w kościele usłyszeć słowo wsparcia, zrozumienia, może nawet delikatnej pochwały. Naprawdę od tego się nie zepsuje moje życie duchowe, a mnie łatwiej będzie wierzyć, że to co robię ma jakiś sens.
Tu różnimy się w ocenie sytuacji a rozbieżności tylko się powiększają.
Wracając do pytania o tony żelbetonu wylewanego na „Bożą chwałę”
Następuje zmiana pokoleniowa
Nam zależało na Kościele z ludzką twarzą. Dla współczesnych dwudziestoparolatków nie ma w ogóle tematu. Tematu kościoła.
Jeżeli ktoś krytykuje, złości go coś a przy okazji ma propozycje zmian, to znaczy, że jeszcze mu na tym zależy.
Czy im jeszcze zależy?
Jakby na przekór można zadać inne pytanie
To jak jest dobrze? Wychodzi na to, że oba sposoby podejścia do tematu nie są idealne.
Kryzys finansowy oraz zmiany społeczne w nieunikniony sposób wpływają na francuskie chrześcijańskie dziedzictwo architektoniczne. Stowarzyszenie szacuje, że obecnie zagrożonych jest ok. 200 francuskich kościołów. Od 2000 r. zburzono ich już ok. 40.
U nas stawia się nowe chociaż jakby mniej żywiołowo.
To wszystko naprawdę daje do myślenia. Oczywiście jak komu zależy.


Na podstawie



poniedziałek, 2 października 2017

Wolnośc i swoboda

Niech żyje wolność, wolność i swoboda!
Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda!
Mówicie, że nie lubicie Diso Polo? A kto tego nie zna?
Kto z nas nie był choć raz na takiej imprezie gdzie gospodarz właśnie tak zadbał o kulturę konsumpcji. Niby buntowało się nasze poczucie estetyki a potem i tak, nóżka sama chodziła.
Do wolności i zabawy to ja jeszcze dojdę, najpierw dziewczyna.
Moja suka.
Reaguje na dźwięk swojego imienia, a także na określenie „suka” lub pieszczotliwie „suczysko”.
Prowadzi to czasami do zabawnych nieporozumień. Kilka dni temu spała smacznie koło fotela a ja oglądałem znany polski film pod tytułem nomen omen „Psy” w którym padła kwestia
„Bo to suka była”
Bokserka zerwała się na równe łapy patrząc niedobudzonymi jeszcze ślepiami prosto w moje oczy.
Może to okazja do wyjścia na zewnątrz, albo co?
Spojrzałem w młodą jeszcze wtedy twarz Lindy i powiedziałem :
- Wołałeś ? to idź z nią teraz na spacer.
Moja suka najczęściej biegała wewnątrz ogrodu, ukrywając efekty swojej przemiany materii za całkiem sporymi już świerkami.
Od czasu jednak gdy podjąłem się po raz kolejny karmienia kota sąsiadów, podczas gdy oni wyłożyli w słońcu swoje całkiem młode kości, postanowiłem zabierać ze sobą psa.
Jak to na wsi, pies ganiał wolno czyli bez uwięzi, a tym bardziej bez kagańca.
Wiejskie psy, a szczególnie wiejskie koty mogłyby się wypowiadać na temat właściwego rozumienia wolności osobistej. One wolą jednak milczeć, jakby zbytnie gadanie mogło się obrócić przeciwko ich pasji poznawania pól i miedz, drzew i krzaków, piwnic i szop w okolicznych gospodarstwach.
Spora część kociej populacji ginie w trakcie tych działań poznawczych, ale ktoś kiedyś powiedział, że wolność wymaga ofiar.* No w każdym razie coś w tym rodzaju.
Więcej nie napiszę w tym temacie, bo ktoś obrazi się za zastosowanie nieuprawnionej paraleli.
W końcu po to jednak jest paralela.
Wracając zaś do suki. Bardzo zasmakowała w tym ganianiu bez uprzęży, po miedzach które rozdzielają te pola malowane zbożem rozmaitym, wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem.
Widać, że suczysko posiada poetyckie widzenie świata.
Być może to tylko ja tak to widzę. a ona lata jak to pies z pyskiem przy ziemi.
Dlaczego jednak nie hołdować teorii, że pies upodabnia się do swojego właściciela? W mojej zaś naturze jest trochę miejsca na poezję otaczającego świata.
Nie dam sobie ręki uciąć, że w tych wędrówkach mijaliśmy bursztynowy świerzop czy grykę jak śnieg białą. Za to z podziwem obserwowaliśmy miodowe dynie wyglądające jak kulki, dla zabawy porzucone przez jakieś dziecko tytanów.
I dzięcielina też mi pała i jakby radośniej od czasu gdy dowiedziałem się, że to zwykła koniczyna lub lucerna.
Wszystko zaś przepasane - jak pisał poeta - jakby wstęgą, miedzą zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.
Z gruszami to już gorzej za to wierzby niczym u Chopina rozrosły się dostojnie.
I nie żadna to Litwa, tylko pola na wsi pod Krakowem.
Dodam jeszcze, że paręset metrów dalej wspinamy się na wał przeciwpowodziowy, by zobaczyć Wisłę co poza miastem wije się w sposób mniej cywilizowany.
Akurat znajduję się tutaj zakole i wpada jeden ni to strumyk, ni to ściek który ledwo przykrywa kamienie. W ciągu ostatnich dni poziom wody w Wiśle podniósł się o około 3 metry tworząc w dopływie potoczka swego rodzaju cofkę.
Stoję na wale i podziwiam potęgę żywiołu. Cóż znaczy człowiek wobec jego kaprysu.
Dla suki potęga żywiołu ma się nijak. Wystartowała do żabki, która gdzieś spod krzaka wyruszyła podskakując leniwie w sobie tylko wiadomym kierunku.
Suczysko nie ma instynktu łowcy i chciałby się po prostu zaprzyjaźnić się z tym czymś skaczącym z miejsca na miejsce.
- Czas wracać do domu – rzuciłem do bokserki
Spojrzała na mnie tymi swoimi sarnimi oczami jakby chciała powiedzieć
- A gdzie twoja wolność? Wolność i swoboda?
- No widać suczysko, że nie znasz Hegla. Według niego wolność to uświadomiona konieczność i ja ci tę konieczność uświadamiam.
Żaba skryła się pod jakimś większym liściem. Z oddali słychać było odgłos bażanta, który nawet przy dużej dozie sympatii trudno uznać za śpiew. Odwróciłem się na pięcie i podążyłem w drogę powrotną do domu. Suka cicho jęknęła i pobiegła za mną. Po chwili i tak mnie wyprzedziła, z nosem przy ziemi obwąchując kolejne krzaki i kępy bujnej trawy.
Nie zauważyłem, żeby dalej rozważała koncepcje filozofów.
Trzeba iść to się idzie.
W zasadzie w psiej filozofii nie jest najważniejsze, żeby gdzieś dojść. Samo chodzenie, a raczej bieganie jest wartością samą w sobie. Byle tylko odbywało się jak najbardziej pokręconą drogą.
Ale i tak, gdy się idzie to w końcu gdzieś się dojdzie. A ja pilnuję, żeby to gdzieś zaprowadziło nas z suką pod właściwy adres.
Już widać bramkę w naszym ogrodzeniu, a więc szybkie trzy chlapnięcia wody z kałuży co to najlepsza ponoć dla psa. Przed domem czeka przecież świeża woda w nierdzewnej misce, ale pewnie to już nie ta frajda.


* Tak naprawdę to wiem kto i jak napisał w tej kwestii