piątek, 29 listopada 2013

Bezsenność

Pan Nieistotny spojrzał na zegarek rozświetlający mrok pokoju, było kwadrans po północy.
Przysnął na chwilę ale był pewien, że nie słyszał samochodu wjeżdżającego na podjazd.
Profilaktycznie jednak wstał z łóżka i spojrzał na podjazd. Lampa uliczna znajdująca się jakieś dwadzieścia metrów dalej, sączyła żółte światło które przeciskało się pomiędzy prętami ogrodzenia, tworząc wyraźnie proste cienie. Podjazd rzeczywiście był pusty.
- Nie dzwonił Młody?
- Nie - odpowiedziała cicho z drugiego pokoju Najważniejsza.
Ona też nie spała nasłuchując.
Dobrze znany dźwięk niskich tonów wydobywający się soundwoofera w samochodzie Młodego nie pojawił się tej nocy. Jeszcze od trzeciej trzydzieści Nieistotny powtórzył procedurę wyglądania przez okno i pytania małżonki o telefon lub krótką wiadomość tekstową czyli SMS od Młodego. Bez rezultatu.
- Za wcześnie było by wstawać i już chyba za późno by zasnąć głębokim snem – pomyślał. Leżał więc na plecach obserwując kątem oka elektroniczny zegarek. Cyfry zmieniały się bardzo powoli, a on rozważał czy bardziej martwi się o Młodego, czy też jest zdenerwowany jego niefrasobliwością.
Zdenerwowany? Może na początku.
- Niech no tylko przestane się martwić, wtedy się naprawdę wk..wię - obiecał sobie.
Kiedy zegarek pokazał szóstą piętnaście wstał i wszedł do łazienki. Codzienny rytuał trwał dokładnie tyle samo co wczoraj i przedwczoraj. Co to znaczy praktyka.
Wszedł do pokoju żony, ale spała więc postanowił jej nie budzić. W kuchni postawił wodę wrzucił dwie grzanki do tostera i włączył radio.
Tematem wiadomości było aresztowanie sporej grupy w jednym z krakowskich hoteli. Pogłośnił aparat i już oczami wyobraźni widział Młodego prowadzonego do radiowozu. Spiker nie podał więcej szczegółów więc wyobraźnia dopowiadała sobie co chciała. Korowód scen przewijał się przed jego oczami. A przecież nie miał do takich myśli żadnych podstaw.
Jednak Młody tak enigmatycznie wczoraj mówił, że jedzie do miasta coś załatwić. To „coś” nie dawało mu spokoju. Dlaczego umysł najpierw podpowiada czarne scenariusze?
Wrzucił do zmywarki naczynia i kiedy mijał pokój żony zauważył, że nie śpi
I co?
Przysłał wiadomość o szóstej trzydzieści. Zdał wczoraj egzamin w przedterminie. Potem został u Pauliny. Z jej ojcem wypili po kielichu i został na noc.
No tak, z łazienki nie słyszał piknięcia.
- To czemu nie dał znaku życia? - spytał jakby pro forma
- Bo telefon był a drugim pokoju. Jak zwykle.
- No to przestaję się martwić bo dodatkowo nakręciło mnie radio, teraz zaczynam się złościć.
Kiedy spotkali się wieczorem pogratulował najpierw zdanego egzaminu, podziękował za pomalowanie kratki, a na końcu dodał.
- Synu robię to tylko po to byś nie stracił wiary we mnie. Żebyś wiedział, że w każdej sytuacji dotrzymuję słowa. Pamiętasz jak po kilku nieudanych prośbach o informację, że nie wrócisz, podjąłem pewna decyzję?
-???
- Otóż powiedziałem, że jeżeli zrobisz tak raz jeszcze to nie zapłacę jednego miesięcznego abonamentu za twój telefon. Listopad jest więc pierwszym miesiącem. Mam nadzieję że nie przejdzie mi to w nawyk. Najważniejsze to dotrzymywać danego słowa – dodał na zakończenie.
Do terminu zapłaty jeszcze dziesięć dni. Jak będzie mądry spróbuje negocjować.
Szczególnie że ten egzamin zdany w przedterminie podziałał na wyobraźnię Jana Marii.


środa, 27 listopada 2013

Profesjonalistki

Kilka lat temu, jedna pani poseł, dwojga nazwisk stwierdziła, że o pewnych zasadniczych sprawach nie może decydować przypadkowe społeczeństwo.
Wywołała tym spore oburzenie i komentarze.
Bo przypadkowe społeczeństwo nie mogło decydować, ale wybór tego powtórzę przypadkowego społeczeństwa prawomocnie namaścił panią poseł do takich decyzji?
Kto dziś jeszcze pamięta tamta panią?
Polityczne sympatie są bardzo kruche i noc stop nastawione na zdradę i porzucenie.
Problemy zaś jak były tak są i mają się całkiem dobrze.
Jakie one są różne w zależności od tego z której strony się na nie patrzy.
I w zależności od pozycji człowiek patrzy na problemy inaczej. Jak to powiedział klasyk w jednej ze swoich fraszek?
Na każdym etapie człowiek inaczej po dupie się drapie.
Tematem poniższych rozważań nie jest jednak jakże praktyczna umiejętność drapania tyłka, a ów profesjonalizm który z przypadkowością nie powinien mieć nic wspólnego.
A tu dookoła sami amatorzy. W rządzie amatorzy coś przeoczyli, w opozycji amatorzy zapomnieli, że sami będąc u władzy robili to samo. I tak w którą stronę nie spojrzeć są. Z wyjątkiem być może sportu amatorskiego, bo kto tylko założy na siebie sportowe majtki, chciałby pociągnąć kasę, choćby za udział w reklamie leku na wzdęcia.
Najgorzej jest tam gdzie tradycje profesjonalizmu powinny być najdłuższe, czyli w tak zwanym najstarszym zawodzie świata.
Panie oprócz łacińskiej nazwy swojej profesji nazywane bywały też pracującymi dziewczynami, lub właśnie profesjonalistkami.
Usługa profesjonalistki nie jest tania. W zamian otrzymuje człowiek pełny serwis usług, zgodnie z wcześniejszą umową oraz, co najważniejsze, dyskrecję.
Powtórzę to ostatnie słowo dyskrecja.
Znane są historie o terapeutycznych właściwościach takich usług, a przynajmniej o poczuciu ulgi po, z zaraz przed poczuciem winy, które prędzej czy później nastąpi.
Być może któreś z tych uczuć jest na pokaz, ulga albo poczucie winy, ale nie wiem, które nie jestem psychoterapeutą.
Mit dyskretnej dziwki można już między bajki wsadzić. A jeżeli już mowa o wsadzaniu to wróćmy do głównego nurtu.
Wszystkie media brukowe podają informację o tym, że niejaki Bieber czyli śpiewający idol czternastolatek skorzystał z obsługi profesjonalistki. Pewnie i nie pierwszy raz.
Dziwi tylko fakt że płacił za coś co większość fanek gotowe rzucić do stóp idola w prezencie.
Być może jednak on oczekiwał kwadransa profesjonalizmu.
Niestety profesjonalistka okazała się zwykłą amatorką i umieściła w Internecie film ze śpiącym po numerku idolem.
Zaraz też zaczęła prężyć się przed kamerami i aparatami, opisując dokładnie szczegóły budowy anatomicznej Justina.
Zrobienie loda i pokazanie cycków już predestynuje do stania na ściance i udziału w promocji nowych podpasek.
Gdybym był ojcem Bibera z pewnością przełożyłbym go przez kolano i stłukł dupę za całokształt, zanim zrobi to ktoś obcy. Licząc się nawet z tym, że syn obetnie mi kieszonkowe.
Tylko, że to jedna strona medalu. A druga to pytanie wołającego na puszczy
co się stało z profesjonalistami?
O tempora o mores !


poniedziałek, 25 listopada 2013

Katalog

Jesień wzorcowa. Wilgotno, chłodno, dodatkowo wieje. To co nie zrobione w ogrodzie pewnie pozostanie w tym stanie do wiosny. Trzeba przestawić się i szukać sobie prac w cieple czyli w domu.
Pan Nieistotny nie musi znowu tych prac tak specjalnie szukać. On się o nie potyka gdy tylko wejdzie do domu. Chce jednak dać sobie chwilkę, aby oddzielić jeden cykl od drugiego, inaczej to wszystko się pomiesza. Mówiąc krótko marzy o weekendzie w którym mógłby się mówiąc kolokwialnie poopieprzać. Tylko on fotel i pilot do TV. Że już o tym pisał?
Może i pisał, marzenie dalej pozostaje tylko marzeniem.
W ostatnia sobotę zerwał się jak co dzień a nawet wcześniej. Szybko zjadł śniadanie, wypił kawę i ruszył w drogę do domu rodzinnego.
Matka kupiła sobie nową pralkę automatyczną i ponieważ jest tam o kilka guzików za dużo, wymogła na nim te instruktażowa wizytę. A to tylko sześćdziesiąt kilometrów.
Matka też zdaje sobie sprawę z odległości i wykorzystała tę wizytę na maksa. A więc cmentarz i porządkowanie grobów, wymiana węża do prysznica, ocena stanu odpływu (do naprawy w drugiej kolejności) No i oczywiście instruktaż z pralki.
Kiedy wrócił było już po piętnastej. Po drodze jeszcze dzwoniła teściowa, odebrał nie bacząc na mandat. Pytał czy znajdzie chwilę by zajrzeć do niej w sprawie montażu szafki w łazience. Będzie musiał.
Po obiedzie wyciągnął dobre wino i otworzył w celu oddychania.
Kiedy wino raczyło się powietrzem, zajrzał do Internetu. Jako posiadacz pewnej platformy cyfrowej postanowił skorzystać z dobrodziejstwa wypożyczalni VOD.
Za niewielkie pieniądze można legalnie obejrzeć film w przyzwoitej jakości.
Niestety Jan Maria jest odrobinę wymagający. Nie jest fanem filmów w których pokazano w każdym możliwym ujęciu jak można dać lub dostać w mordę. Uważnie przeglądał ofertę.
Prawdę powiedziawszy już wcześniej napalił się na Wielkiego Gatsbiego z Di Caprio. Niestety z niewiadomych przyczyn film spadł już repertuaru, chociaż dopiero całkiem niedawno się pojawił.
W sumie okazało się, że nowości to raptem siedem filmów. To i tak dużo, bo wszystkich oferowanych filmów było dwadzieścia. Z prostego przeliczenia wynika, że co trzeci film był nowością. I to z zasadzie mógłby być koniec historii, gdyby nie katalog filmów dla dorosłych.
Znajdowało się tam aż sześćdziesiąt pozycji. Sześćdziesiąt pozycji, co daje nam statystycznie trzy pornosy na jeden film o neutralnej treści, wliczając w to horrory i filmy klasy C, D i E.
Jan Maria nie będzie psioczył, że to koniec świata, bo sam widział parę takich filmów. No dobra paręnaście i widok trzęsącego się tyłka nie jest mu jakoś specjalnie dziwny.
Chodzi o to, żeby za własne pieniądze miał ambitny wybór jak inni w pornosach. Bo tam proszę bardzo : są mamuśki i nastolatki, czyste i brudne, owłosione i wydepilowane, czarne i białe. Drobne i obdarzone przez naturę i tak ze dwadzieścia innych klasyfikacji, od koloru do wyboru.
Z drugiej jednak strony w czasach gospodarki rynkowej oferuje się to co klient chce oglądać.
Tak duża podaż filmów 3X świadczy o ogromnym popycie na owe trzęsienie tyłkiem.
Czyżby więc Jan Maria Nieistotny znalazł się w ambitnym gronie miłośników filmów niszowych, a ów Gatsby do takich się kwalifikował? 

czwartek, 21 listopada 2013

O stawianiu spraw do pionu

Z niechęcią ale aby być na bieżąco, Pan Nieistotny śledzi zmiany na polskim rynku politycznym.
Coś tam się rodzi coś umiera. Ktoś ewoluuje ktoś inny wykonuje Twój Ruch.
- Mój ruch? - zdziwił się Nieistotny – Przecież mój ruch należy do mnie.
Ja by to nie zabrzmiał złowieszczo to jednak prawda. W dobie powszechnej cyfryzacji i podglądactwa w jednym, nie dość, że całe tabuny wiedzą jak wygląda każdy twój ruch to jeszcze go naśladują.
I nie pomaga nawet świadomość, że to tylko nowa nazwa starego ugrupowania.
Jan Maria z definicji olewa cała politykę, bo trudno znaleźć ludzi którzy w tak profesjonalny i zawodowy sposób mówią jedno a myślą drugie.
Znając swojego męża, Najważniejsza mocno zdziwiła się kiedy ten wczoraj siedząc w salonie, zaraz po wieczornym serwisie informacyjnym zapytał ją tak od niechcenia
- Czy ty wiesz co oznacza skrót PJON?
- Tak to nazwa tej partii politycznej co to się tak źle odmienia – odpowiedziała po namyśle i na własną rękę zaczęła nawet rozszyfrowywać skrót - Polska Jest …... Oczywiście Najważniejsza. Skończyła zadowolona z siebie, ale zaraz dodała - Nowa Minister od szkół kiedyś tam była.
- Była była ale się zbyła – potwierdził częściowo wypowiedź żony - Pytanie jest o tyle podchwytliwe, że zadałem je w tej chwili. Otóż partia nazywa się w dalszym ciągu PJN co znaczy Polska Jest Najważniejsza. Natomiast owo tajemnicze PKON to „ Pozycja Jednoczesnego Orgazmu Natychmiast” Tu nawet jest napisane, że wspólny orgazm nie musi być mrzonką.
- Wspólny orgazm po statystycznych trzech minutach seksu? Czyli skończyć równocześnie to wyczyn taki jak dostać się do Sejmu z list...
- A coś ty się kobieto tak rozpolitykowała – przerwał jej Nieistotny - O zadowoleniu wspólnym rozmawiamy.
- No to co trzeba zrobić ?
Tu piszą, że trzeba uruchomić fantazję, wydłużyć grę wstępną i odnaleźć wspólny rytm czyli dopasować się. A cha i w którymś momencie chyba unieść nogę.
- Też mi wynalazek ten PJON – żachnęła się Najważniejsza.
- Ja też podejrzewam - posumował Jan Maria - że ten skrót to element negatywnego PR-u, wymyślonego dla tej partii przez konkurencję. A poza tym każdy facet wie, że pjon a w zasadzie pion jest najważniejszy.
-To męski punkt widzenia – stwierdziła Najważniejsza.
- I szowinistyczny – dodał samokrytycznie Jan Maria. - Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
- Mam nadzieję, że nie tylko w tym kontekście – odgryzła się.
- Ech te konteksty - zaczął Jan Maria, ale musiał na tym poprzestać bowiem w drzwiach pojawił się Młody, który jak widać nie da rady żyć samą miłością.
- Jest co do jedzenia? - spytał od progu.
- A może tak na wstępie zacząć od choćby małego „cześć”
- Ty jak zwykle ze swoją gra wstępną. To co ? Jest coś do żarcia?
- Jaki od podobny do ciebie stwierdziła uspokajająco Najważniejsza.
To ostatnie stwierdzenie małżonki wcale nie wpłynęło kojąco na Jana Marię


środa, 20 listopada 2013

Kwalifikacje

Ponoć gentlemani porzucili zegarki. W komórce też można sprawdzić godzinę, a mniej wpada w oko na konferencjach prasowych.
Co prawda Pan Nieistotny w żadnych prasowych konferencjach nie występuje, ale postanowił uderzyć się w piersi. Jest wyjątkiem bo bije się we własne.
Posiada kilka zegarków, przy czym dwa są prezentem od małżonki. Nie dość że wszedł w ich posiadanie w ten potępiany ostatnio sposób, to jeszcze jeden z rocznicowych zegarków dostał rzeczywiście prawie dwa lata po jubileuszu.
Dodatkowo jak w jakimś prawie serii, nie zgłosił faktu uzyskania korzyści w żadnym formularzu PIT. Sam nie wie czy jest to jakaś okoliczność łagodząca ale i on zrewanżował się swojej ślubnej ofiarując jej zegarek z okazji urodzin.
Z tych dwóch otrzymanych zegarków oba są oryginalne, stwierdził to zegarmistrz wymieniając w jednym, tym droższym cały tak werk czyli tak zwaną maszynerię
Mówił, że to się nie opłaca, ale Jan Maria stwierdził - wartości emocjonalne nie mają dla mnie ceny.
Z przyzwyczajenia chodzi z tym starszym i tańszym uważając, że w przypadku uszkodzenia strata będzie mniejsza.
A drugi? Drugi sobie tyka spokojnie za szybą szafki stojącej w pokoju Nieistotnego.
Czy w ten sposób Nieistotny nie posiada kwalifikacji do bycia ministrem?
A może tylko do odwołania? Ale żeby odwołać to trzeba najpierw być, a więc kwalifikacje są.
Są w jego kolekcji również dwa zegarki od lobbystów. Jeden z przemysłu gipsowego, a drugi papierniczego.
W obydwu najdroższym elementem są baterii zasilające mechanizm, a więc z tego powodu na kwalifikowały się do żadnego rejestru korzyści.
A więc - Panie Premierze, tu jestem – zawołał Jan Maria Nieistotny.
A tak na marginesie, ktoś mądry wytłumaczył dlaczego dorośli faceci paradują z tak drogimi zegarkami.
Zegarek to dyskretny symbol statusu społecznego i poziomu materialnego.
Po pierwsze, wartość oceni tylko człowiek znający się na rzeczy a więc również majętny. Maluczkich nie kłuje w oczy. To okazało się nieprawdą bowiem jak widać znają się na tym również upierdliwi dziennikarze.
Po drugie drogi samochód może być służbowy, albo w leasingu a dom wynajęty. Rzadko zdarza się dostać służbowego Patka, albo leasingować taki.
Dobrym dodatkiem może być i wieczne pióro. Ale kto teraz pisze piórem?
Choćby bohater tego bloga.
- Panie Premierze tu jestem, mogę używać pióra.



poniedziałek, 18 listopada 2013

Vintage

Pan Nieistotny poczuł się staro. Za sprawą pędzącego jak oszalałe życia, Jan Maria coraz częściej czuje się staro. Do tej pory starał się nadążać za nowinkami technicznymi i z powodzeniem używał nawet dotykowej karty płatniczej. Na tym jednak poprzestanie, bowiem nie jest zupełnie przekonany do płatności telefonem. Jest poza tym w wieku w którym zakupy nie powodują już takiej radości. Beztroskie sypanie groszem na lewo i prawo wiąże się z konsekwencjami. Tą konsekwencją jest choćby debet. Bliżej mu do hasła propagowanego przez pewnego byłego już aktora - zaoszczędziłeś, wpłać na konto. Albo przynajmniej z niego nie ruszaj.
W ten to sposób sam jest dobitnym przykładem na powiedzenie, że kto nie idzie do przodu ten się cofa. Nie ważne, że tym powiedzeniem szermowali komuniści. Dla nich niestety sam marsz był najważniejszy. Było nawet takie pytanie przypisywane Radiu Erewań - dlaczego skoro idziemy do socjalizmu (w domyśle do przodu) to nie ma co jeść?
Odpowiedź była wymijająca – jak się idzie to się nie je.
Na szczęście ten czas mamy za sobą. Pan Nieistotny czuje się więc Vintage.
To bardzo modne ostatnio określenie. Vintage - to według Wikipedii kierunek w modzie, w której zaistniał w XIX wieku, polega na noszeniu rzeczy z innej epoki albo stylizowanych na takie
Obecnie słowem tym określa się produkty, które jedynie nawiązują do poprzednich epok.
Kilka dni temu na skrzynce mailowej Jana Marii znalazła się propozycja zakupu zegarków Vintage. Oczami wyobraźni Pan Nieistotny widział już te zegarki z dewizką, grube srebrne cebule z poprzedniej epoki. Kiedy kliknął w link oczom jego ukazał się następujący widok.

Tak z całą pewnością jest już człowiekiem z poprzedniej epoki. Na to wychodzi.
I teraz Jan Maria ma przed sobą dwa wyjścia. Jedno to uwierzyć we wskazania, albo po prostu stłuc termometr.
Jest bowiem i drugie a w zasadzie pierwotne znaczenie tego słowa.
Słowo vintage pochodzi z terminologii winiarskiej, a odnosi się do wina wyprodukowanego w jednym sezonie. Decydujące jest tu zatem zachowanie pewnej spójności i jednoznacznego pochodzenia winogron użytych do jego produkcji.
I tej wersji oraz tego znaczenia Jan Maria będzie się trzymał.



piątek, 15 listopada 2013

Inspiracje

Pan Nieistotny jest zakochany w poezji Nohavicy.
Jaromir jest mu bliski, bo jak mało kto potrafi pisać prosto o prostych sprawach. Kiedy wybiera się do Cieszyna i razem z bratem, który na stałe zamieszkał w pobliskim Bielsku, przemierzają uliczki tego urokliwego miasta czuje jakąś bliskość z tym czeskim pieśniarzem.
W sumie to nic dziwnego. Każdy lubi się pogrzać w blasku cudzej chwały, zwłaszcza gdy nie ma własnej. Kto tam chce się identyfikować z matką Madzi, zwłaszcza po wyroku.
Czując wspomnianą więź z autorem Jan Maria stara się zrozumieć albo wyobrazić sobie sobie co było inspiracją do napisania a potem zaśpiewania jakiejś piosenki?
Właśnie wczoraj w porze największej oglądalności, przy okazji reklam skutecznych leków dowiedział się o gnębiących zwłaszcza kobiety problemach intymnych. Bo w myśl reklamy, facet jak nie ma problemu z wypadaniem włosów to musi mieć problemy z erekcją.
Włosy wypadają z powodu testosteronu, czemu przeciwdziała pewien szampon. Jak? Może obniża poziom testosteronu, a wtedy jak znalazł są te wszystkie tabletki na wspomaganie wzwodu.
I tak koło się zamyka.
Z kobietami jest znacznie gorzej
Bo to nietrzymanie moczu, grzybica, upławy, a dodatkowo nerwica, szczególnie w te trudne dni. Cellulit, skórka pomarańczowa, suchość pięt i ten kaszel. Nie wiadomo czy suchy? czy mokry?
Jakbym słuchał Nohavicy – powiedział Jan Maria gdy napis reklamy zniknął z ekranu.
Normalny „Marsz zdechlaków” Ale żeby inspiracją dla barda był spot reklamowy w TV?
Są na tym świecie rzeczy o których się nawet fizjologom nie śniło, jak mówi Ferdek kiepski






wtorek, 12 listopada 2013

O dwóch białych koniach

- Idzie zima - powiedział do siebie Pan Nieistotny kiedy wyszedł przed dom, a mroźne powietrze uderzyło go w twarz. Niosło chłodem znad gór.
Niby taka jest kolej, bo po jesieni zawsze następuje zima. Z wiekiem jednak nie czeka się już tak intensywnie na pierwsze białe płatki, tak jak czekało się kiedyś. A przecież ludowe powiedzenie mówi, że Marcin na białym koniu przybywa.
Znaczy to, że od tego dnia nie powinny nas dziwić wirujące wokół śnieżynki.
Przy okazji imienin Marcina lub jak kto woli Święta Niepodległości Polski, warto wspomnieć bo okazja po temu, że na białym koniu miał do kraju przyjechać również Generał Anders. W tym jednak przypadku nie chodziło bynajmniej o zimę, a bardziej o wiosnę. Wiosnę Narodu, tego narodu.
Z wiekiem Jan Maria coraz bardziej opowiada się za umiarem w pogodzie i w polityce.
Po tych rozważaniach patriotyczno - pogodowych Jan Maria wciągnął szpadel z szopy na narzędzia nazywanej szumnie garażem z powodu przetrzymywania tak motocykla Młodego. Ręka już doszła do siebie i elastyczną opaskę można było oddać do prania. Szybko realizował wcześniejszy plan uporządkowania dwóch klombów. Chojna ręka poprzedniego właściciela wsadziła krzaki zbyt gęsto. Dodatkowo według zasady igły i liście, na przemian. Klomby wyglądały efektownie zaraz po posadzeniu, teraz jednak przerosły tak, że tworzyły jedną zieloną gęstwinę. Teraz z jednej strony są liście z drugiej igły a z zaoszczędzonych roślin udało się utworzyć dodatkowo niezły skalniak.
Skalniak odrobione przysłania platformę zjazdową do wózka i to też było zaplanowane. Kiedy Nieistotny wsadził ostatnią roślinę wyprostował się i ogarnął gospodarskim spojrzeniem efekty swojej pracy. Był zadowolony.
Po obiedzie zaczął podglądać jednym okiem programy informacyjne. Czynił to z niepokojem biorąc po uwagę wydarzenia lat poprzednich.
Właśnie zaczynała się powtórka z poprzednich lat. Może to zabrzmi infantylnie, ale Jan Maria zwrócił uwagę na jeden fragment z telewizyjnej relacji.
Do młodziutkiego drzewa, rosnącego na skraju chodnika podbiega grupka osób z zaciągniętymi na twarzy kominiarkami. We czwórkę zaczynają się mocować z solidną drewnianą konstrukcją która osłania młode drzewko. Wydaje się, że drzewko na ma najmniejszych szans, ale nie dają rady. Zaczynają więc pastwić się nad następnym. I w tym przypadku konstrukcja wytrzymuje. Gdzieś w dali płonie samochód. Wokół panuje totalna rozpierducha, a Nieistotny patrzy na drzewko. Nie dziwi się już, dlaczego ktoś pozakładał takie solidne konstrukcje. Być może przez południowe prace w ogrodzie tak bulwersuje go ten incydent z drzewkiem.
Bo przecież takie drzewko nie jest ani za lewicą, ani za prawicą. Nie wygłaszam poglądów na temat i jest tylko niemym świadkiem wydarzeń.
I to ma być patriotyzm?
To ja w takim razie dziękuje. Sorry Polsko – powiedział do siebie Jan Maria. Od razu przypominał sobie ten utwór w wykonaniu Marii Peszek.
Chyba opowiada się za taką, wyśpiewaną przez nią formą patriotyzmu.
A potem pojawił się kot sąsiadów, całkowicie niepatriotycznie ziewnął i zwinął się w precel. Zaraz też zasnął na fotelu w salonie.
Prawdą jest, że to koty wybierają sobie właścicieli.
Właścicieli ? Ha, ha, ha, ha.

piątek, 8 listopada 2013

Statuetka

Pan Nieistotny, chociaż zwykle tego nie robi, spojrzał przez ramię koleżanki siedzącej przy sąsiednim stanowisku komputerowym. Ponieważ piątkowe południe oprócz pięknej pogody przyniosło również ograniczony ruch klientów, każdy radził sobie z nudą na swój sposób. Nie znaczy to, że Jan Maria umilał sobie czas podglądaniem kolegów. On po prostu przechodząc z filiżanką kawy, zauważył ten tytuł na monitorze koleżanki.

Co to za statuetka - spytał ? Chyba nie jestem na bieżąco. Jest statuetka z Oskarem, Niedźwiedziem, Lwami a nawet Bursztynowym Słowikiem, jak dobrze pamiętam.
Poza tym kiedy to Bieber trafił na cokoły? Zawsze wydawało mi się, że to jest taki młodzieniec co to ma problem z buzującymi hormonami. Przy okazji trochę śpiewa, kogoś opluł i jest idolem nastolatek, ale żeby odlewać go z cennego kruszcu?
Koleżanka spojrzała na Nieistotnego z wyrzutem
- Janie tobie się ta Maria całkiem się na głowę rzuciła. Tu chodzi o nagrodę, czyli statuetkę MTV. Bednarek walczy tam jako przedstawiciel Wschodniej Europy, między innymi z Bieberem co reprezentuje Amerykę.
- A gdzie to piszą takie newsy – spytał Nieistotny
- Jak to gdzie na Pudelku – stwierdziła koleżanka dając świadectwo sympatii do Bednarka, Biebera a przede wszystkim Pudelka.
- No tak - podsumował Nieistotny - A nie można by było napisać : Bednarek walczy z Bieberem o statuetkę MTV ?
- Czepiasz się jak zwykle – stwierdziła Koleżanka i wróciła do lektury, żeby wiedzieć gdzie? Kto? z kim? I najważniejsze pod kim?
- Czepianie to przywilej wieku – zauważył Nieistotny. Zaraz też dodał – jaki kraj taki reprezentant.
Swoją drogą, przy takich okazjach podtrzymuje w sobie przekonanie o potrzebie stosowania znaków interpunkcyjnych w których sam się gubi. No i ten szyk wyrazów z zdaniu.
Chociaż, gdy się trafi gorszy dzień nie pomoże dyscyplina i przecinek.
Któregoś ranka, jeszcze przed kawą ( może to jest wytłumaczenie )nie potrafił zrozumieć istoty bólu w zdaniu - Ranny żołnierz nie mógł mówić z bólu. Wspomniane zdanie przeczytał obuty w tak samo ranne pantofle.

środa, 6 listopada 2013

Buty buty świeżo wzute

Przodują w tym reklamy butów, może to przez powiedzenie wleźć z butami w cudze życie.
Zresztą, czy to życie czy tylko sprawy, włażenie w butach wywołuje niesmak. Inaczej jest w domu Pana Nieistotnego, gdzie goście zachęcani są do wejścia w butach. No chyba, że jest zdecydowanie nieprzyjazna pogoda. Sam Jan Maria pamięta bowiem jak niezręcznie czuł się w eleganckim garniturze, pod krawatem, siedząc w salonie ciotki Zuzy, z nogami odzianymi jedynie w czarne cienkie skarpety. Na szczęście czystych tak jak i nogi, jakieś zasady w końcu obowiązują.
Nie mniej głupio wyglądał wuj Leon w garniturze i w różowych pantoflach z pomponem, które zostały zakupione specjalnie z myślą o gościach. Oczywiście z przeceny.
Ale wracajmy do brzegu jak mówi pewna znajoma Nieistotnego, a więc do reklam.
Jedna sieciówka prezentuje młode kobiety które obute za całkiem przyzwoite pieniądze, przełamują schematy radośnie wchodząc na ławę w salonie sprzedaży i rozkosznie depcząc ławki w parku.
- Spójrz jak we współczesnych reklamach promowane są negatywne zachowania.
Łażenie po meblach w sklepie i ławkach w parku okazuje się być: cool, jazzy, a nawet trendy. W czasach naszej młodości szkoła i nasi starzy byli wyjątkowo zgodni, że takie zachowanie to brak kultury lub po prostu zwykłe chamstwo.
- Ale wtedy wierzyło się tez w sojusz robotniczo-chłopski
- Skorzystaj z takiej ławki w parku ubrana na biało w piękny słoneczny dzień.
- Może ci co te reklamy wymyślają są niewiele starsi od tych którym te reklamy są dedykowane.
To się chyba nazywa copywriter.
- On wymyśla tylko teksty. A zachowania to pewnie scenarzysta. Zwał jak chciał, nie bardzo mi się to podoba – ocenił Nieistotny. Czy Oni nie wiedzą, że młodzi bezkrytycznie kopiują takie zachowania w życiu? W pociągu i tramwaju?
- I myślisz, że to pod wpływem reklam butów?
- No chyba nie za sprawą filozofii gender. 


                                                Źródło fot  internet


wtorek, 5 listopada 2013

Biustem do świata

Jaka jest różnica między kolejką elektryczną a kobiecymi piersiami?
Nie ma żadnej, jedno i drugie przeznaczone jest dla dzieci a uwielbiają się nimi bawić dorośli.
Kiedy Pan Nieistotny usłyszał pierwszy raz ten dowcip, był on dla niego śmieszny ze względu na ukryty element erotyzmu, który w czasie młodości tak kusi, szczególnie dla oczytanych i jeszcze niepraktykujących. Takim to nawet biała chusteczka kojarzy się z seksem.
Z czasem, kiedy minęło dzikie zainteresowanie seksem, pozostało tylko wspomnienie o dzikim seksie w pamięci, częściej może w internecie, pozostaje ten sam dowcip ale z jego głębszą mądrością.
A w międzyczasie tyle porobiło dookoła.
Po pierwsze, nieskrępowana swoboda zachowań, z drugiej niedopuszczalność pewnych męskich przyzwyczajeń. Ponoć nie wolno gapić się w głębokie damskie dekolty, a tym bardziej poczuć z tego powodu przyjemnego uczucia podniecenia.
Jeżeli nie wolno, to w takim razie dla kogo owe panie przylepiają na taśmie obustronnie lepiącej, byle jak najbliżej sutka te zwiewne i figlarne kreacje?
Chyba nie dla kobiet, bo te potrafią wypatrzeć najdrobniejsze nieprawidłowości u drugiej kobiety. Z pewnością dla facetów bo jak mówił Robert De Niro - faceci nie krytykują rozebranych kobiet, są im po prostu wdzięczni.
W tym zalewie wypadających biustów i braku majtek do wieczorowych kreacji, faceci muszą bezwzględnie i bezdyskusyjnie zauważać intelekt, ewentualnie błyszczące włosy i zadbane paznokcie.
Wychodzi na to, że wypadająca nagle pierś, została tak niedbale upięta specjalnie dla Pudelka.
Wokół błądzą zdrowi faceci z rozbieganymi spojrzeniami, a niektóre kobiety w trosce o ich psychiczne zdrowie zaczęły swój biust ukrywać.
Być może pamiętają z czasów pierwszych młodzieńczych przytulanek, że jak facet zaczyna to już musi skończyć, bo inaczej cierpi okropnie aż do samego rana.
Taktyka na tak zwaną litość nie raz sprawdzała się w praktyce.
Aby przywrócić właściwe proporcje pomiędzy podażą a popytem, Naczelna Szafiarka Rzeczypospolitej a prywatnie córka szefa rządu Najjaśniejszej, apeluje do kobiet by biust eksponowały.
I odzew natychmiastowy w kraju i na świecie. Jedynie Pamela Anderson która z pokazywaniu biustu uczyniła sobie sposobu na życie w akcie votum separatum przebiegła maraton,  a wcześniej obcięła włosy.
Ponoć tak kobiety zaczynają nowy etap życia.
Czy zrozumie to facet, który od lat chodzi do fryzjera regularnie, co cztery pięć tygodni i to bez względu na to czy dzieje się coś nowego w jego życiu, czy nie. 




poniedziałek, 4 listopada 2013

Ziewando

Pan Nieistotny ziewnął raz i drugi a w zasadzie to i po raz trzeci rozdarł twarz tak szeroko, iż wydawać by się mogło, że jego żuchwa zaraz wyleci z zawiasów. Niby wiek już taki, że można jak to mówi pewien sierżant – srać na konwenanse, ale zaraz przykrył usta otwartą dłonią i rozejrzał się na boki. Chciał sprawdzić czy ktoś to zauważył. Oczywiście zauważyła Najważniejsza, uśmiechnęła się tylko przepraszająco i powiedziała
- Przeze mnie jesteś niewyspany.
- Mówi się, że człowiek powinien spać osiem godzin. To w końcu postulaty robotników z XIX wieku. Osiem godzin pracy, osiem godzin wypoczynku, osiem godzin snu. Jeden z naukowców ostatnio powiedział, że to nie jest prawda, wystarczy ponoć tylko cztery i pół godziny – zaczął swoje rozważania Jan Maria – No cóż, ja mogę powiedzieć, że można mniej.
Najważniejsza z kobiet życia Nieistotnego kończy właśnie kurację poszpitalną, a przebiegła ona w sposób zadowalający. Można nawet powiedzieć, że w sposób bardzo zadowalający.
Niestety, kilka tygodni leżenia w pozycji ustalonej nadwyrężyło kręgosłup. Teraz małżonka Jana Marii narzeka na te dolegliwości, a cierpnące dłonie skuteczni uniemożliwiają sen.
- Co życie jeszcze dla mnie zaplanowało? - Pyta z ciekawością po nieprzespanej nocy spędzonej na wózku.
- Ale tobie się dziwię – stwierdziła - Nic Cię nie boli możesz spać
- Nazwijmy to tak, mam tradycyjne podejście do małżeństwa i nie potrafię się nie przejmować.
Dzięki temu, od pewnego czasu Nieistotny snuje się po domu w stanie lekkiej apatii. Nie jest to żadna jesienna depresja, czy smutek po lecie co odeszło. Przysypia by za chwilę obudzić zestresowany, że właśnie zasnął chociaż miał czuwać.
Ta skłonność do permanentnego czuwania przeszła w świat snów. Ostatnio śniła mu się jakaś całkiem konkretna akcja, jak zwykle w całkowicie pomieszanych scenariuszach. On zamiast śnić sprawdzał czy śpi, czy może nie śpi. Najpierw uspokoił się, że nie śpi, a potem doszedł do wniosku, że chyba jest jednak inaczej. No normalnie Incepcja, tak chyba nazywał się ten film.
Aż skóra mu ścierpła gdy pomyślał na ile poziomów snu można wejść.
- I to wszystko na jednego człowieka – jak mówił filmowy Pawlak.
Ale są i pozytywy.
Właśnie z łazienki wyszli fachowcy. Teraz Nieistotny nie musi już wnosić małżonki na rękach do kabiny prysznicowej, przez drzwi o szerokości pół metra. Teraz pod prysznic można wjechać wózkiem.
Toaleta wyżej, umywalka niżej i wszechobecne poręcze.
Życie stało się odrobinę wygodniejsze, chociaż Nieistotny doświadcza stresu za każdym razem gdy zamyka za sobą drzwi łazienki. Czuje się mocno nieuprawniony do korzystania z tej przestrzeni bez barier.
Bez barier i jak to się mówi bez kasy, bo fachowcy od łazienek bardzo wysoko cenią swoje umiejętności,a empatia nie jest modna. Po prostu śmierć frajerom. Najlepiej zarabia się na chorobie i śmierci. No i tej niepełnej sprawności jak się okazuje.
No cóż, jak w starej reklamie lodów Magnum. Młody człowiek urwał się na chwilę od rozpalonej koleżanki. Stanął przed dwoma sąsiadującymi ze sobą automatami. Jeden wyrzucał prezerwatywy, a drugi wspomniane lody.
Piątka była tylko jedna. Młodzieniec wahał się chwilkę.
Potem dało się słyszeć chrupanie czekoladowej, zmrożonej polewy i komentarz – życie jest kwestą wyboru.
Od pewnego czasu Jan Maria często powtarza sobie to ostatnie powiedzenie.
Dobranoc.

piątek, 1 listopada 2013

Życie po życiu

Halloween, Halloween. Kiedy drąży się dynię albo smaruje kolorową kredką twarz, rzadko kiedy jest czas na zastanawianie się nad życiem. Całkiem brak czasu na myślenie o życiu po życiu. A przecież warto. Bo gdyby człowiek wiedział że na pewno coś jest po życiu i jak to Coś wygląda, z pewnością inaczej zaplanowałby swoje ziemskie losy.
A tak, poświęca się swoje życie licząc na nagrodę w tym przyszłym życiu, albo żyje się pełną piersią licząc na to, że opowiadania o życiu po życiu to zwykła bajka.
Bo też poza wiarą nie ma żadnego dowodu na to, że jest albo co gorsza, że nie. ma.
Co prawda co jakiś czas pojawiają się jak trailery do filmowych premier, opowiadania tych co to już w ramach śmierci klinicznej byli z tamtej strony ale przez upór działania lekarzy, powrócili. Niektórzy byli ponoć bardzo z tego powodu niezadowoleni.
Swoje opowiadanie na ten temat usłyszał i Pan Nieistotny. Słyszał to od swojego ojca, któremu dane ponoć było z wysokości sufitu oglądać swoją reanimację.
Chociaż ojciec Nieistotnego był naprawdę utalentowanym gawędziarzem, sprawę tę tylko zasygnalizował i nie bardzo chciał wchodzić w szczegóły.
Nieistotny skorzystał więc z tekstu w Super Expresie, w którym pewna Pani opowiada, że tam jest fajnie.
Pani Ziętek zdradziła czytelnikom między innymi, że w niebie mogą liczyć na wszystkie gadżety, jakie umiłowali podczas życia ziemskiego. – Obowiązuje tam zasada "Stoliczku, nakryj się". Gdy ktoś był malarzem, dostaje jakiś odpowiednik pędzla i sztalug, gdy ktoś kochał technologiczne nowinki, znajdzie tam jakiś odpowiednik smartfona.
- No to dobrze - ucieszyli się Prezesi wielkich korporacji, utytułowani aktorzy i ci znani tylko z reklam.
- No to mam przerypane – pomyślał Józef F, śmieciarz z trzydziestoletnim stażem w zawodzie.
Dobrze, że tego nie przeczytał bezdomny z dworca kolejowego. Mógłby, ale jemu gazety służą do czegoś całkiem innego.