czwartek, 28 września 2017

Kobiety znudzone

Nie mogłem w to uwierzyć kiedy przeczytałem, że kobiety nudzą się seksem z partnerem już po roku związku
W czasach mojej młodości, kiedy kobieta postanowiła w końcu rozchylić rąbka swojej tajemnicy (wiem, wiem, że rąbka tajemnicy się uchyla), krygowała się jeszcze troszkę udając niedostępną a po wszystkim szeptała - Tylko mnie kochaj.
Czasem, jak w filmie „Nic śmiesznego” pytanie brzmiało – A będziesz mnie szanować?
A po latach, kiedy ona siedziała w szlafroku i rozdeptanych pantoflach a on przed telewizorem, z pilotem w jednej ręće a puszką piwa w drugiej, ona mówiła z żalem:
- Ty mnie już tak nie kochasz jak kiedyś.
- Ależ kocham cię Helenko.
- Ale mi tego nigdy nie mówisz
- Bo ja ci to już kiedyś powiedziałem. Tak z rok przed ślubem. I gdyby coś się w tej sprawie zmieniło to z pewnością bym powiedział. Ale nic się nie zmieniło, więc nic nie mówię.
A przecież ludzie od zawsze cieszyli się sobą i z równą swobodą się sobie nudzili.
Kiedyś jednak owo czarodziejskie – co ludzie powiedzą – potrafiło zamrozić sytuację na całe lata.
Żyło się wtedy obok siebie, w jakimś wyimaginowanym poczuciu moralności.
Czy coś zmieniło się w tej kwestii? Być może więcej się o tym mówi.
Jak dowodzą nowe badania naukowców z Uniwersytetu Southampton, już po roku stałego związku kobiety nudzą się seksem z partnerem.*
Można by powiedzieć, że to znak czasów i efekt rozluźnienia obyczajów. Nic z tego, naukowcy twierdzą co jest bardzo ciekawe, że tendencja ta nie dotyczy mężczyzn.
No proszę bardzo. A wydawać by się mogło, że faceci mają jak piosence
Byłaś dla mnie wszystkim,
co się w życiu liczy.
Teraz, gdy po wszystkim,
wszystko jest już niczym.**
Ale po kolei
Naukowcy przeprowadzili badania na grupie 11 tysięcy osób, z których wynika, że aż 34 proc. kobiet po roku związku z jednym partnerem jest znudzonych wspólnymi igraszkami w łóżku. Co więcej, nie dbają one o gorące noce z partnerami tak, jak kobiety z krótszym stażem.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda wśród mężczyzn - u nich pożądanie nie słabnie i oczekują od swoich partnerek równie namiętnych relacji, co na początku znajomości.
Co się z tym światem dzieje? Mężczyźni stają się ostoją związku. A przecież tyle czytam, że współcześni mężczyźni są rozpieszczani przez swe matki i nieprzygotowani do nawiązywania więzi
a wcześniej do odcięcia pępowiny.
Może w tym matczynym rozpieszczaniu tkwi jakże masowe męskie sprawdzanie się w kuchni, poprzez przygotowywanie wykwintnych i egzotycznych dań?
Być może to zwykła zmyłka i trawestacja słynnego powiedzenia przez żołądek do serca.
Tu można by rzec – przez żołądek pod spódnicę.
To jest przynajmniej zgodne z prawem grawitacji. Jaki związek ma grawitacja z powyższym tematem? Nie ma żadnego. To tylko dygresja na marginesie.
Boże mój, od takiego zachowania to już tylko krok by marzeniem facetów był „pokój na świecie” dokładnie jak w wypowiedziach wszystkich kandydatek na Miss w filmie „Miss Agent”.
Córusie tatusiów z pewnością chłoną z nimi transmisje z imprez sportowych, a więc mimowolnie uczestniczą w męskich rozmowach przy sporcie. Efekty?
Badanie potwierdziło, że to kobiety częściej inicjują rozmowy na temat seksu niż ich partnerzy.
Z pewnością to kobiety prowokują teraz zbliżenia. Jak to się przekłada na liczby i czy przedstawione wyniki to efekt owego łóżkowego znudzenia czy wręcz odwrotnie. Są dowodem na to, że pomimo wszystko lubimy sobie pobzykać.
Osoby w przedziale wiekowym 18-29 kochają się średnio 112 razy w roku, trzydziestokilkulatkowie – 89, czterdziestokilkulatkowie - 69 razy w roku.
Zaraz, zaraz a co z pięćdziesięciokilkulatkami? Dlaczego nie ma ich w tym zestawieniu?
Czuję się trochę zdezorientowany. Nie chcę wyjść na jakiegoś dewianta, daleko zaś mi jeszcze do ciepłych bamboszy i naparu z lipy przed telewizorem.
Czy z powyższego zestawienia wynika, że w moim przedziale seks nagle zanika?
Ponoć nie
Z obserwacji naukowców wynika, że seks w związkach zanika nagle tylko w ekstremalnych sytuacjach, m.in. takich jak zdrada czy choroba. Zwykle jest to proces, który trwa przynajmniej kilka miesięcy.
Uff ulżyło mi, bo codziennie rano niezmiennie ze spokojem patrzę sobie w oczy.
Bardzo często też znużenie swoim życiem intymnym deklarują pary, które długo starały się o dziecko. U nich z czasem seks staje się mało przyjemnym obowiązkiem, pozbawionym spontaniczności, bliskości i namiętności.
To już jednak temat na inne rozważania - czy dzieci są nam do czegokolwiek potrzebne?
Tak na szybko to mam jedną tezę Dzieci od pierwszego dnia swojego życia robią wszystko by nam się w tym naszym związku dusz i ciał wcale nie nudziło.
Pamiętam




To może być jakieś podsumowanie przeczytanego artykułu :



**) Byłaś dla mnie wszystkim – Poparzeni kawą 3





piątek, 22 września 2017

Mamuśki które.....

MILF to skrót od "mum I’d like to f***", czyli jak tłumaczą autorzy tekstu - "mamuśka, którą bym zaliczył"
No, "zaliczenie" to chyba inaczej tłumaczy się na angielski niż fuck. Można by użyć prostego słówka  "puknąć". Nie ma tego ładunku wulgaryzmu a jednak obrazuje ewentualne intencje sprawcy.
A propos wiecie jakich dwóch opinii  o swojej żonie, faceci nie chcieliby usłyszeć od innego faceta?
  1. Puknął bym ją
  2. Nie puknął bym jej
Mniejsza o słowa  ważne są intencje.
Niektóre kobiety twierdzą jednak, że brzmi to dość obraźliwie i nie mam powodu by im nie wierzyć.
Inne określenie to "kuguar" (ang. cougar). Ono bardziej jednak pasuje do bezdzietnych kobiet w średnim wieku, które chodzą do klubów, by upolować faceta, jak dzikie koty.
Jeżeli czegoś nie ma w Internecie to w myśl obiegowej teorii nie istnieje
Sprawdziłem na stronach dla dorosłych rewelacyjnie funkcjonują te dwie kategorie. Ja sprawdziłem to w celach naukowych ( fajnie być naukowcem). Stali bywalcy stron pornograficznych znają doskonale te kategorię.
Oczywiście aż prosi się by uczepić się przy okazji małżonki Prezydenta Francji ale tego nie uczynię ponieważ do Brigitte Macron mam całe pokłady sympatii za klasę z jaką podchodzi do swojej nowej roli.
No cóż ja nie bojkotuję francuskich serów, a jeżeli jem je niezbyt często to wynik mojej ekonomicznej sytuacji a nie politycznych preferencji. Z tego też powodu stawiam wino gruzińskie chilijskie i węgierskie przed winami francuskimi. Dzisiaj zaś nabyłem butelkę australijskiego, ale nie o tym chciałem.
Świat pokazuje dojrzałym kobietom, że też mogą korzystać z życia. W pełni się z tym zgadzam i też czuję w tym poparciu jakiś swój interes, bo choć na starszych facetów świat spoglądał raczej przez palce to niezapomniany Jan Sztaudynger napisał
„Mała mi się spodobała, marzę już o jej upadku
A wtem ona cmok mnie w rękę. Bardzoście przyjemni dziadku."
No więc kim mają być te dojrzałe, wyzwolone kobiety jeżeli nie chcą być MILF- ami.
One chcą się teraz określać jako WHIP
WHIP nowym MILFe-em ?
Stereotyp kobiety dojrzałej i rozwiązłej chce odczarować niejaka Bibi Lynch. To dziennikarka, która udziela się m. in. w BBC. Ma 51 lat i nie przeszkadza to jej chodzić na randki z 26-latkami. Uważa jednak, że stosowane nazwy dotyczące kobiet, jak ona, są złe, więc forsuje nową, lepszą: WHIP. To z kolei skrót od "woman who is hot, intelligent and in her prime" czyli "kobieta, która jest atrakcyjna, inteligentna i w kwiecie wieku". Samo słówko po angielsku znaczy... bicz.
Kiedy usłyszałem „bicz: zaraz je sobie na polski przetłumaczyłem, zaraz potem zauważyłem, że o polski bicz idzie, wymazałem więc myśl aby nie wyjść na zakłamanego seksitę i chama przy okazji.
WHIP ?
Zrobiłem pewną próbę przy weekendowym piwie. Powiedziałem moim kumplom, że idę do knajpy bo umówiłem się z kobietą, która jest atrakcyjna, inteligentna i w kwiecie wieku".
- Do knajpy mówisz ?
- A poznałeś ją w miejskiej bibliotece?
- Przy półkach z dziełami filozofów ?
- Spieraliście się o" Atrybuty ludzkiej egzystencji" u Jean Paul Sartre'a ?
I tak pewnie znęcaliby się nade mną w nieskończoność, gdyby nie Michał
który podniósł szklankę z piwem pod światło, spojrzał w te złocistą głębie płynu i powiedział
- Lubie inteligentne kobiety, ale to drogie hobby.
Miłe panie, nie straszcie na dzień dobry amatorów waszego wdzięku.
Sam uważam, że bardzo młode dziewczyny nie mają wiele do zaoferowania facetowi pomimo ich własnego przeświadczenia o swej wyjątkowości, jak ta róża w Małym Księciu.
Trzeba lat by zrozumiała, że nie jest jedyną na tym świecie. Potem bywa łatwiej, ale tylko do czasu.
Jest takie powiedzenie na ten temat. pominę go jednak, ponieważ jest ono nieco wulgarne.
Świadomość realiów rodzi się koło trzydziestki i od tego mniej więcej wieku jesteście wspaniałe. Jak w przedwojennej piosence – chłop by was łyżkami jadł.
Oczywiście pod warunkiem, że się biedak nie wystraszy.
Takie znerwicowane pokolenie mężczyzn nam teraz wyrosło. 
W dziale psychologia i zdrowie  mojego ulubionego Onetu, zadano takie pytanie znanemu seksuologowi.
- Mężczyzna poznaje dwie dziewczyny, obie równie atrakcyjne. Tyle że jedna to kobieta sukcesu, a druga nie. Którą będzie chciał poderwać?
Zbigniew Lew-Starowicz: Kobiety sukcesu nie wybierze.
Dlaczego?
Kobiety inteligentne, atrakcyjne i seksowne wywołują u mężczyzn zagrożenie. Jeśli jest inteligentna, musi być stale czujny, żeby nie wyjść na idiotę. W dodatku też powinien dążyć do sukcesu, żeby nie zostać w tyle. Atrakcyjna, a więc pewnie kręcą się wokół niej inni adoratorzy. Seksowna, a więc będzie musiał zaspokoić jej temperament seksualny. Dlatego na wszelki wypadek wybierze tę, która nie jest kobietą sukcesu.

Taki jest facet niestety. Taki jest facet po prostu, albo tylko - taki jest.
Na ile to cechy budowane przez doświadczenia pokoleń a ile niechęć do podnoszenia sobie poprzeczki ? Bo przecież i tak parę innych  rzeczy dumnie musi dźwignąć ?
Na to pytanie nie odpowiem. Ze względu na swój niewielki wzrost i tak całe życie muszę stać na palcach a dodatkowo sięgać tam gdzie wzrok nie sięga. Nie wpisuję się więc w nurt obniżania sobie wymagań.
Może powinienem napisać - Dzięki bogu.
 
Na podstawie dwóch tekstów 

środa, 20 września 2017

Mówią że...

Mówią, że to co cię nie zabije to cię wzmocni.
Banał i bzdura.
Po kolejnym potknięciu, powinienem samotnie i z łatwością dźwignąć pień starego dębu, albo przynajmniej samochód z pasażerami. Powinienem być herosem, tytanem i supermenem w jednym.
A mnie każde kolejne takie doświadczenie dociska do ziemi coraz bardziej.
Nie, nie wzmacniają mnie te ostatnie niepowodzenie.
Które to z kolei w jednym tylko temacie?
Czwarte? Nie, to już niestety piąte. Piąte.
Zakładałem najwyżej jedno. Dlatego po nim powtórzyłem sobie banał o wzmocnieniu. Drugie dobiło mnie najmocniej obniżając samoocenę.
Po trzecim, niczym Tewje Mleczarz ze „Skrzypka na dachu” podniosłem oczy do góry i bezczelnie zapytałem :
- Dobry Boże, czy mocno zaburzyłoby to Twój boski plan, gdybym na tym polu nie notował kolejnego niepowodzenia?
Wyszło na to, że chyba by zaburzyło.
Po ostatnim zastanawiam się czy ciągnąć sprawę dalej to ma jakikolwiek sens?
Przygięło mnie do ziemi tak, że zauważyłem swoje mocno znoszone buty.
-Pora by je zmienić – pomyślałem - Jakoś nawet nie było czasu o tym ostatnio pomyśleć.
Czy to ma jakiś sens?
Wszystko wydaje mi się jakieś takie szare i pozbawione głębszego sensu.
I pewnie przyszło by nauczyć się rozpoznawać wszystkie odmiany szarości, gdyby nie Żona.
Ona w tej chwili ma więcej wiary, niż ja w swoje możliwości.
Ciekawe to, bo dotychczas to ja musiałem dzielić z nią mój optymizm.
Optymizm? Gdzież on się podział?
Ktoś powie, że to tylko jesienne przygnębienie.
Nie, nie. To nie ma nic wspólnego z jesienią. Chociaż z porami roku zwłaszcza tymi uciekającymi już tak.

piątek, 15 września 2017

Psia konkurencja


Akurat teraz zabrakło mi tego słowa na nad..... W głowie uparcie pojawiała się „nadwrażliwość”, a przecież jest jeszcze, nadczynność, nadkwaśność i choćby nadwzroczność. Nadrealność sytuacji spowodowała moje zakłopotanie.
Oto chciałem popisać się powiedzonkiem wobec kobiety z tak zwanej gorącej linii. Przy okazji wiem już dlaczego nazywają to gorącą linią. Przy przedstawianiu mojej sprawy kolejnej już osobie, rozgrzałem się do czerwoności.
No to co jest gorsze od faszyzmu ?
Z głowy nie chciała wylecieć nadwrażliwość, bo nadwrażliwość to piękna cecha. Samemu obdarowanemu nią wiele razy nie jest jednak do śmiechu, a czasami nawet do płaczu bywa. W końcu przypomniałem sobie, że idzie o nadgorliwość.
Cięta riposta poszła się paść na łąkę, a mój organizm zdawał się jakby usprawiedliwiać wyświechtanym powiedzonkiem, że teraz tak będzie coraz częściej.
Nadgorliwość. Gdzie pozwoliłem sobie na nią? W płatnościach.
Reprezentuję ten odchodzący w niebyt typ który po otrzymaniu miesięcznego wynagrodzenia najpierw płaci czynsze, media i inne cykliczne opłaty, a dopiero wtedy gospodaruje tym co pozostało.
Niestety nie wszyscy dostawcy usług hołdują moim zasadom, przesyłając mi faktury dopiero w połowie miesiąca, albo i później.
Ponieważ mam już doświadczenie związane z wiekiem, a gdy kwota jest stała, płacę przed otrzymaniem dokumentów.
Tak uczyniłem z telewizją i internetem, które dotychczas miałem spięte w jedną tak zwaną multiofertę.
Ponieważ internet reklamowany jako LTE docierał do mnie w formie szczątkowej, albo wcale nie docierał, doczekałem cierpliwie do końca umowy. Ech te promocyjne warunki bez możliwości wycofania się. No, wycofać się można ale to się naprawdę nie opłaci.
Wypowiedziałem w końcu usługę dostawy Internetu.
No nie tak od razu, bo po pierwsze musiałem udać się do punktu operatora gdzie napisałem wniosek o rozdzielenie usług czyli tak zwaną demultizację usługi.
Po jakimś czasie dostałem SMS-a że już mogę i jeszcze raz musiałem pojawić się w punkcie obsługi w celu wypowiedzenia właściwego.
Ciekawe że posiadając internetowe konto mogę płacić za usługi i poszerzać ofertę on line, wypowiedzieć zaś mogę wyłącznie osobiście.
Czuję w tym pomysł który zakłada nasze wrodzone lenistwo.
Teraz zaczął mnie atakować „Dział utrzymania klienta” kusząc lepszymi ofertami.
Powszechnie wiadomo, że klienta rozpieszcza się dopiero wtedy gdy chce to wszystko rzucić w cholerę, wcześniej jest on tylko numerem do wpłat.
Zanim jednak zaczęli mnie rozpieszczać, dokonałem płatności miesięcznej i to jak zwykle przed czasem.
Okazało się (to mój błąd nieprzewidywania), że całą kwotę wrzucono mi na konto – Internet gdzie
z którego nawiasem mówiąc już nie korzystam. Tu miałem dużą nadpłatę, telewizja została z miesięczną niedopłatą.
Az mnie zatkało jak zobaczyłem kwoty na czerwono. Z moim podejściem do finansów!
- To nie są proste rzeczy – poinformował mnie pan z gorącej infolinii.
- Przyjęłam zgłoszenie reklamacji, okres rozpatrzenia wynosi do 30 dni.
- O już przypomniałem sobie to słowo szanowna pani. Nadgorliwość. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Myślałem, że robię dobrze, ale stare przysłowie mówi – nie rób nikomu dobrze, nie będzie ci źle
Przysłowia są mądrością narodów i ja po raz kolejny muszę to potwierdzić.
Potem spłynął na mnie czas rozpieszczania.
Zaproponowano więcej za to samo, a przy drobnej dopłacie całe rozpasanie.
HBO 1, HBO 2, HBO3, dwa inne kanały filmowe i filmy na życzenie w cenie.
To ciekawa propozycja przy mojej alergii na mydlane seriale. Kanał z filmami festiwalowymi już wcześniej rozpalał moją wyobraźnię.
Niedzielne premiery jakże inne od „Kevina samego w domu” i „Zabójczej broni”.
W niedzielę „ Powidoki” . No nie miałem okazji a chciałem to zobaczyć już dawno.
Idzie szara jesień, a potem zima i coś by można obejrzeć przy gorącej herbacie, kieliszeczku własnej nalewki i rozgrzanym kominku. Za szybą powoli dogorywa kawałek buka wolnego od kornika, z górskiego lasu który tak bliski memu sercu.
No wszystko przemawia za.
- Suka, masz chyba pecha
Suka spojrzała na mnie znacząco, bo przyszedł już czas na tradycyjny spacer wieczorny./
Dzisiejszy wieczór był jeszcze z miesiąc temu jasnym i ciepłym popołudniem.
Jakby na przekór moim słowom, położyła mi łapę na kolanie i dalej wpatrywać się intensywnie w moje oczy tym szczenięcym prawie, pełnym uwagi i uwielbienia wzrokiem.
Przyznam, że to mi zaimponowało a więc wstałem i założyłem buty. Narzuciłem kurtkę, a wobec wszech otaczającej nas ciemności podjąłem szybki proces myślowy.
Otwarłem na oścież drzwi do garażu i odpiąłem od roweru czerwony mrugacz, który zazwyczaj mocuje się z tyłu roweru. Oplotłem go dwa razy wokół suczej obroży i uruchomiłem.
Mrugając sobie w jednostajnym rytmie, wybraliśmy się do starego sadu co to najbliżej naszego domu rośnie. Już nie musiałam wysilać wzroku bo dwie pulsujące diody doskonale lokalizowały psa.
Kiedy traciłem z oczu światełka, przywoływałem zwierzaka do porządku.
Stałem akurat w cieniu sumaka, kiedy z domu obok wybiegły dwie sąsiadki.
- Niech Pani spojrzy, jakiś wariat szaleje po ciemku na rowerze.
- Że też się nie boi.
Na dźwięk znajomych głosów suka pojawiła się przed sąsiadkami energicznie merdając ogonem.
Teraz dopiero zdały sobie sprawę z pomyłki, śmiały się nawet kiedy i jak wyszedłem z cienia.
- Dobry pomysł nie?
-Dobry tylko to przypomina....
- Wiem publiczność na koncertach z różkami albo kokardkami mrugającymi na głowie.
Rzeczywiście w pewnych sytuacjach światła układały się tak jakby syka miała wciśnięte na uszy mrugające gadżety rodem z festiwali i koncertów.
Bokserce to jednak zupełnie nie przeszkadzało, ponieważ stary ogród tak nasycony był zapachami odwiedzających go gości, że w pełni rekompensował przyjmowanie go przez nozdrza w nieco upiornej czerwonawej poświacie.
Niuch, niuch – bażant. Niuch, niuch – jeż. Niuch niuch – o ja tu kiedyś sikałam.
Po spacerze nie odnosiłem już światełka do garażu, zostało pod ręką bo z pewnością jeszcze się przyda zanim zima oprószy łąki i sady na biało, zanim nawet w bezksiężycową noc rude suczysko odcinać się będzie od zmrożonej trawy i zasypanych na biało krzaków.
Wobec zgromadzonego drzewa do kominka, powiem śmiało – zima może przychodzić.
No może tylko zbiorę do końca pomidory i winogrona. Może orzechy laskowe. Jeszcze raz skoszę trawę. Wyrzucę kompost w ogródku i przerzucę ziemie glebogryzarką.
Cofam.... cofam zaproszenie.
Przychodź zimo w swoim czasie. 

poniedziałek, 11 września 2017

Czego pragną kobiety.

Nasze męskie życie to ciągłe poszukiwanie, na początku wiedzy a potem doświadczenia.
Zaraz gdy tylko za przeproszeniem liźniemy tej wiedzy, chcemy jej doświadczyć w praktyce.
To bardzo inspirujący okres w życiu mężczyzny dlatego, że z biegiem lat ten pęd do wiedzy słabnie i specjalizuje się tak bardzo, że niektórzy potrafią opanować jedynie na przykład wszelkie funkcje pilota do telewizora i otwieracza do piwa, choć w dobie puszek ta umiejętność nie jest znów taka konieczna.
To zupełnie inaczej niż kobiety które z wiekiem bardziej pragną nowych doznań odczuć i ponoć ogólnie otwierają się na wiedzę. Ponoć potrafią też otwarcie mówić czego od tej wiedzy czyli od życia oczekują. Przynajmniej niektóre mówią czego oczekują, inne pozwalają nam domyślić się co mają na myśli i czego by w danej chwili chciały.
A przecież gdybyśmy mieli taka wiedzę i potrafili się tego łatwo domyślać, bylibyśmy laureatami Milionerów albo przynajmniej Familiady.
Czego pragną kobiety, tak był taki film z Melem Gibsonem
Nick Marshall jest typowym kobieciarzem, poza tym robi wspaniałą karierę w reklamie do czasu, gdy Darcy, specjalistka z tej samej branży zajmuje miejsce na które on liczył. Pewnego dnia Nick pada porażony prądem z własnej suszarki i od tej chwili zaczyna słyszeć myśli kobiet. Wszystkich kobiet.
Zaczyna wykorzystywać tę wiedzę w swoim celu, ale jak to w życiu bywa ostatecznie wykorzystuje swój dar i przekleństwo zarazem w słusznej sprawie.
Skupmy się na pierwszym elemencie. Wykorzystanie wiedzy we własnej sprawie.
Dlaczego ona mówi "nie", kiedy tak naprawdę jest gotowa zgodzić się na naszą propozycję?
Dlaczego zwodzi nas swoim "być może" gdy jest absolutnie pewna tego, że się zgadza?
Dlaczego ona obraża się, że nie domyśliliśmy się na co ona ma w tej chwili ochotę ?
Umiejętność usłyszenia myśli kobiet to filmowa bajka ale Onet przyszedł facetom z pomocą publikując wynika badania:
- Seks: czego tak naprawdę chcą kobiety?
No właśnie czego tak naprawdę one chcą ?
Miejsce 10: Rozbieraj mnie powoli...
Tak? A jak w młodości zbyt długo szarpałem się z haftką w biustonoszu to widziałem w jej oczach ten uśmiech politowania.
Miejsce 9: Kochajmy się w miejscu publicznym
Można ale taki numerek w miejscu publicznym wyklucza wyżej wspomniany rytuał powolnego rozbierania
Miejsce 8: Pozwól mi przejąć kontrolę
Proszę bardzo. Tylko dlaczego potem słyszymy, że to ona musiała wykonać za nas całą robotę ?
Miejsce 7: Może się pobawimy?
Najczęściej to jest przewrotna zabawa w pieska. Na czym polega?
Na tym, że on w sypialni skomle o seks, a ona leży udając martwą
Miejsce 6: Zmień tempo
Nie spiesz się ! Oczywiście tylko każdy z nas gdzieś z tyłu głowy hasło które wyartykułował polityk nazywany żelaznym kanclerzem, że mężczyznę nie poznaje się po tym jak zaczyna ale jak kończy.
Być może ten nasz pęd do finału.
Miejsce 5: Skup się na mnie
To zgodne z poradnikami dla kobiet, większość z nich zaleca – bądź egoistką skup się na sobie,
Miejsce 4: Seks oralny poproszę!
Milczę bo jestem zwolennikiem równych praw i obowiązków.
Miejsce 3: Bądź przywódcą!
Jak się to ma do punktu 8 - Pozwól mi przejąć kontrolę?
Aż prosi się cytat z Pana Wołodyjowskiego. Imć Onufry Zagłoba prawił, że mężczyzna jest głową a kobieta zaś szyją która ową głową kręci.
Mamy więc połączenie dwóch rzeczy które z pozory wykluczają się.
Miejsce 2: Zacznijmy poza sypialnią
Poza sypialnią to znaczy gdzie? Żeby nie było jak w tym dowcipie
Spotykają się dwaj faceci jeden z podbitym okiem
- Co ci się stało ?
- Wiesz patrzyłem jak żona wyciąga kurczaka z lodówki. Wyglądała przy tym tak rozkosznie pochylając się nad lodówką, że podbiegłem do niej od tyłu i zacząłem te swoje ars amandi. Wtedy ona przywaliła mi w łeb zmrożonym kurczakiem
- To ona nie lubi gdy robisz to z nią od tyłu?
- Lubi. Lubi no ale nie w Carrefourze
Miejsce 1: Pocałuj mnie! Ale tak naprawdę...
Tak jak za pierwszym razem? Jak w pierwszych chwilach znajomości? Kiedy całując miałem dreszcze, a ty te motyle w brzuchu?
Kiedy świat cały istniał tylko po toby nam to umożliwić?
Tak jestem za tym, ale oczekiwałbym od ciebie tego samego









na podstawie

piątek, 8 września 2017

Ja to mam szczęście

Czuję się jak dziecko szczęścia. Dopieszczony jestem prawie codziennie  informacjami z poczty elektronicznej. Na skrzynkę wpadają mi prawdziwe perełki
Oto z rana dostałem wiadomość, że nieznany mi dobrodziej  chce mnie obdarować kwotą 5000 Euro.
Co mam zrobić?
Nie ociągać się tylko kliknąć link i w ciągu pół godziny inkasować. Czy może być szybszy  sposób na ratunek dla mocno nadwyrężonego budżetu domowego?
Na dodatek  okazało się, że jeszcze pięciu innych dobroczyńców  chce mi po te pięć tysiaków wręczyć.
Boże. Sześć razy pięć tysięcy to trzydzieści tysięcy euro. Licząc nawet tylko po cztery złote za 1 ojro, wychodzi z tego  okrągłe sto dwadzieścia tysięcy złotych
A mówią, że nie ma na tym świecie dobrych ludzi.
   

Nie mogłem zdecydować się,  czy brać z jednego źródła czy ze wszystkich. Nie chciałem być zbyt chciwy bo jak mówi stare przysłowie - chytry dwa razy traci. 
W efekcie nie kliknąłem nigdzie. Swoja drogą  co ja bym robił z taką duża kasą.
Odpowiedź na powyższe pytanie  przyniósł mail który otrzymałem nieco później.
Taste my @ss  - tak zaczynała się informacja

 
Dla mniej zorientowanych, sam wyraz @ss to zmyłka aby  automat kontrolujący nie wyrzucił słówka "ass' które powinno tu być użyte.
Pełna informacja brzmiała więc tak -  "taste my ass" co znaczy po naszemu mniej więcej (przepraszam !) : "spróbuj mojej dupy."
Wychodzi na to, że owe pieniądze z pierwszego maila mógłbym przeznaczyć na dziwki i rum z drugiego, jak poetycko określają to w jakiejś szancie.
Kurde, mam sobie za plus, że jeszcze nie muszę płacić za taki próby i pewnie gdybym tak poszukał to mógłbym być testerem za friko. 
Tylko czy mi się chce? Niechęć spowodowana lenistwem - problem znany od pokoleń - Pany to by chciały mieć ino one nie chcą chcieć.
 Kiedy więc dobrowolnie zrezygnowałem z propozycji hedonistycznego trybu życia pozostało mi cieszyć się dniem codziennym.
Radość znalazłem choćby w tytule pewnego artykułu.
"Mucha z truskawką w  zębach"
Moja wyobraźnia zaczęła pracować na pełnych obrotach, bo ile muchę wciśniętą w dorodną truskawkę mogę sobie wyobrazić, o tyle we łbie mi się nie mieści, że ktoś mógłby wcisnąć truskawkę pomiędzy musze zęby.
Zdjęcie które zauważyłem później wygasiło moją wybujałą wyobraźnię. 



Swoją drogą wymyślacze tytułów muszą mieć ukierunkowaną wyobraźnię, a może tylko jej brak?
Brak wyobraźni a może tylko staranności widać choćby po tym tytule

 I już mam dobry humor bo jak śpiewał Wojciech Skowroński - Ja to się ciesze byle czym

środa, 6 września 2017

Inteligencja w siedmiu punktach


- Jak to w końcu jest z tą moją inteligencją ?
Nie zadawaliście sami sobie takiego pytania?  Są tacy którzy nie potrzebują zadawać sobie żadnych pytań. Oni budzą się w przeświadczeniu  własnej wyjątkowości i z lubością patrzą sobie w oczy błyszczące w lustrze, podczas porannego mycia zębów.


 „Zdolna(y)  jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze, 


Jak tam cyklicznie zadaję sobie pytania o własną mądrość, patrząc w te zielone oczy w lustrze. Niestety nie doczekałem się jeszcze satysfakcjonującej odpowiedzi.
Skądinąd wiem, że ponoć nic się nie zmieniło od czasu gdy Bułat Okudżawa śpiewał Pieśń o głupcach, w której stwierdził, że "na każdych trzech mądrych i głupich jest Trzech. I mądrze to i sprawiedliwie". *
Fajnie, fajnie ale czy ja należę do tej pierwszej czy do drugiej trójki?
Kiedyś należałem do trójki klasowej ale od tego to tylko zdurnieć można było zupełnie.
Z pomocą przyszedł mi niezastąpiony Onet który w syntetyczny sposób określił siedem rzeczy które świadczą o tym, że jesteś inteligentny ( bądź nie).
Z pewną nieśmiałością podszedłem do tematu bo to przecież za chwilę może się okazać, że ze mną kiepsko o co zresztą sam siebie lubię nazbyt często oskarżać.
Otóż według artykułu okazuje się że

Człowiek inteligentny częściej pije
"Badania pokazały, że najinteligentniejsi są ludzie, którzy po alkohol wprawdzie sięgają często, ale za to naraz piją go mniej. Czyli wiedzą, kiedy zacząć, kiedy skończyć i jak z niego korzystać."
Do tej pory miałem sobie za plus, że nie drinkuję w tygodniu, a otwieram butelkę wina w weekend. Czasem otworzę i drugą aby coś tam z niej jeszcze uszczknąć bowiem odnoszę wrażenie, że od pewnego czasu leją to wino do butelek o całkiem niepraktycznych pojemnościach.
Myliłem się niestety
0 : 1
Inteligentny ma humory
Posiadanie humorów to skutecznie wybito mi w głowie jeszcze w domu rodzinnym, co teraz czytając ten artykuł mogę określić zamachem na moją inteligencję. Zamach ten był jednak  nie do końca udany ponieważ doskonale realizuję zasady zamartwiania się o czym mówi punkt poniżej ale póki co 
0 : 2
Ma częstsze wahania nastroju, częstsze stany lękowe
"ludzie o wysokim ilorazie inteligencji mają skłonność do tego, by częściej się martwić. Częściej zapadają też na nerwice lękowe. Niespecjalnie to dziwi. Wszak nie od dziś wiadomo, że w parze z inteligencją idzie wyobraźnia, a ta pozwala przewidywać. Także zagrożenia.Z drugiej strony pozwala martwić się tym, czym martwić się należy, a nie bzdurami. Na ogół."
Zamartwiam się, że będzie wojna, że braknie ropy naftowej, że ludzi jest za dużo, że umrę młodo, że będzie toczył mnie alzheimer i zapomnę umrzeć o czasie.
Mogę też martwic się bzdurami. Choćby tym, że nie pamiętam już nazwiska tego popularnego aktora, że nie pamiętam czy zamknąłem drzwi na klucz czy tylko nimi trzasnąłem.
W tym przypadku katalog moich demonów jest naprawdę długi
Jeżeli tym mierzyć inteligencję to muszę przyznać sobie punkt
1 : 2
 Dłużej śpi
"Ludzie zaliczeni do kategorii najmniej bystrych (IQ mniejsze od 75) w tygodniu szli spać przed północą, a w weekendy tuż po niej. W tygodniu wstawali natomiast wcześniej o pół godziny, a w weekendy aż o godzinę niż ci najbardziej inteligentni."
Dopiero co narzekałem, że nie potrafię utrzymać głowy na poduszce w dni wolne od pracy. Wstaję wcześnie i do tej pory uważałem siebie za tak zwanego skowronka,
Ponoć sowy śpią dłużej bo to mądre ptaki.
Bzdura, czytałem, że tak naprawdę sowy są głupie.
Bez względu zaś jaką linię obrony obiorę prawda jest taka, że mało śpię.
Mój znajomy hedonista mówił, że to głupie..
Wychodzi na to, że to on miał rację
1 : 3
Choćby i za to, że w czterech ostatnich zdaniach( i w tym też) bezrefleksyjnie użyłem spójnika "że"
Inteligentny lubi samotność
Ja wiem czy ja lubię samotność? A może tylko jestem na nią skazany?
Po prostu potrafię co nieco zrobić w domu i zagrodzie co naraża moich kolegów na utyskiwanie ich żon.
- Widzisz – Jan to umie, Jan to zrobił. I ty mógłbyś.
W efekcie znajomi unikają kłopotliwych dla nich wizyt, powiększając moją samotność a więc pośrednio wrzucając mnie do koszyka z inteligentnymi.
2 : 3
 Są kreatywni
"Twierdzą, że wysoka inteligencja idzie w parze ze stawianiem sobie dalekosiężnych celów i czerpaniem z nich satysfakcji. Tymczasem "wyjścia na miasto" i inne obowiązki towarzyskie odciągają od ambitnych planów. A tych inteligentni ludzie i tak mają za dużo, bo są bardziej kreatywni"
Ja tez mam dużo planów i trudno mi wyjść z domu z tego czy innego powodu. Problemy żony w samodzielnym poruszaniu się niejako więc mechanicznie wrzucają mnie do grupy inteligentnych. Prawdę powiedziawszy nigdy tak o tym nie myślałem
3 : 3
Większa otwartość na nowe i mniejsza religijność.
"W parze z  inteligencją idzie – podkreślmy, że przeciętnie – większa otwartość na nowe i mniejsza religijność. Kanazawa (naukowiec) sprawdził to i pieczołowicie wyliczył, że młodzież deklarująca się jako bardzo konserwatywna miała przeciętnie 95 punktów IQ. Podczas, gdy ci którzy opisywali siebie jako bardzo liberalnych plasowali się o rząd wielkości wyżej – przeciętny wynik ich testów na inteligencję to 106 punktów"
Chyba jednak jestem tradycyjny co nie znaczy zacofany, lubię tradycyjne podejście do życia i rodziny, co bardzo pomogło mi w okresie prawie 11 letniej pracy poza domem.
Okazje sypały się jak z kapelusza a kiedy ci inni widzieli jak je odrzucam, mówili do mnie również cytatem z Okudżawy
- Ech durny żeś ty.
Nie mam odwagi postawić sobie punktu na swój plus bo zabawa starci pozory obiektywizmu, a więc ten punkt pozostawię bez odpowiedzi
Czyli co ? Równowaga ?
 Wiem, że nic nie wiem.
Zaraz zaraz, przecież do podobnych wniosków doszedł Sokrates.
Przy takiej wspólnocie wniosków na własny temat to być może nie jestem taki najgłupszy.

*

 

niedziela, 3 września 2017

Leniwy poranek


Ludzie, zazdroszczę wam  tego luzu.
W pewnych rejonach Polski mówi się zazdraszczam, co mnie dodatkowo rozczula. Broń boże nie wyśmiewam regionalizmów w krainie wychodzenia na pole a nie na dwór. 
Zazdrość zaś jest taka sama na polu jak i na dworze. 
Najważniejsze zaś by zazdrość była twórcza i motywująca a nie destrukcyjna. 
- Pospałbyś dłużej w niedzielę  - sugerowała żona - przecież masz wolne.
Wieczorna rozmowa z koleżanką małżonką odbyła się przy równie wieczornym winku, a więc odniosłem wrażenie, że podołam złożonej nieco wcześniej deklaracji. 
- Spróbuję. 
Wino poszło, baśń się baje lecz nie szybko rzecz się staje.
Wypity alkohol, choć w rozsądnych ilościach, szybko skierował mnie w objęcia Morfeusza.
Otworzyłem jedno oko by ocenić sytuację. Leżałem czy może raczej w połowie siedziałem w wygodnym fotelu, przykryty polarowym kocem przez troskliwą małżonkę. Na ekranie włączonego w dalszym ciągu telewizora jakaś para nieudolnie symulowała akt seksualny, nad wyraz głośno przy tym jęcząc. 
Nie wzbudziło to mojego głębszego zainteresowania a jedynie było informacją, że z pewnością jest po północy.
Wyłączyłem tv i po krótkich ablucjach udałem się na spoczynek.
Jakoś tak rozbudziłem się przy okazji i zamiast zapadać w fazę REM, zacząłem dręczyć się tym co stało się kiedyś tam w odległej przeszłości. W wynajdywaniu powodów do zmartwień to ja mam chyba czarny pas.
Zasnąłem jednak po dłuższej chwili i kiedy wreszcie poczułem błogość tego stanu, usłyszałem ciche miauknięcie, to kot który chciał wyjść. Spojrzałem na zegarek, była 4.05.
Świadom danego żonie słowa, zbagatelizowałem kota i leniwie odwróciłem się na drugi bok. Kot jakby wyczuł moją intencję i miauknięcia odezwały się z drugiej strony. Już nie były takie ciche i przymilne. Dźwięk był taki  natarczywy, jakby za chwile kocie zwieracze miały puścić.
- Sam będziesz winien nieporządku - zdawał się ostrzegać kot.
Wypuściłem bestię, napiłem się wody, odwiedziłem łazienkę i na powrót wsunąłem się do łóżka. 
Łóżko nie było już takie przyjazne, łóżko ziało chłodem.
Trzeba wszystko zaczynać od nowa - pomyślałem zrezygnowany, naciągając kołdrę na nos. 
Kot załatwił widać co trzeba i przy okazji odwiedził kilka sąsiednich posesji. 
Chwilę siedział przed zamkniętymi drzwiami na taras  a potem wskoczył  na parapet pod oknem mojej sypialni.Zaraz też poprzez uchylone okno dało się słyszeć śpiewny choć nie mniej niecierpliwy głos kota.Towarzyszyło mu drapanie pazurami w moskitierę. 
Zdenerwowany już nieco zamknąłem okno.
- Chciałaś cholero to korzystaj z wolności - powiedziałem raczej do siebie.
- Piąta piętnaście - odczytałem z elektronicznego budzika.
O śnie nie było już raczej mowy, zacząłem więc zastanawiać się nad tym do której godziny powinienem leżeć by w oczach żony zacząć leniwą niedzielę, w sposób nieco wyluzowany.
- Siódma? Siódma piętnaście, czy może wpół do ósmej? Do samej ósmej to chyba nie wyleżę.
Przed oczami powtórnie zaczęły przewijać mi się obrazki z niepowodzeń ostatniego tygodnia. Czułem zażenowanie.
Tym różnię się chyba od szpicy czyli awangardy tego narodu, który celebrację wszelkiego rodzaju niepowodzeń i klęsk doprowadził do mistrzostwa świata. 
Nie wiem czy na jawie czy we śnie przeżywałem to wszystko, faktem jest, że po otwarciu oczu zobaczyłem siedzącego przy łóżku psa. Pies zamerdał ogonem zaraz kiedy nasze spojrzenia spotkały się. 
Natychmiast tez poderwał się i podbiegł do okna na taras, pukając pazurami w szybę . 
Nie zareagowałem, pilnując tego by dzień rozpoczął się leniwie.
Pies zakręcił się wokół własnego ogona i wpadł do sypialni. Zaskomlał i skierował się na powrót do okna. 
Nie doczekałem trzeciego nawrotu i wstałem by wypuścić psa.
Przez uchylone okno wsunął się najpierw kot a zaraz wyszedł pies.
Stanął na tarasie, spojrzał w lewo i za raz też spojrzał w prawo. Upewniwszy się, że jest zbyt wcześnie na wyjście wrócił do domu. 
Zamknąłem drzwi tarasowe i stąpając powoli po zimnych płytkach podłogowych,  wróciłem do pokoju.
Zanim położyłem się w łóżku, sprawdziłem czas - Szósta dwadzieścia. 
W tych okolicznościach przyrody to leżenie do siódmej uważać będę za szczyt luzu.
Ciężko zmęczony tak zwanym dolegiwaniem udałem się do łazienki.
- Wybacz Kochanie, nic nie będzie z mojej wczorajszej deklaracji. Ja chyba naprawdę nie potrafię leniwie wypoczywać.
Może to dar który nie jest dany wszystkim?
Może to ... może. 
Już pod prysznicem miałem zaplanowany cały dzień.
Potem pozostało tylko odhaczać punkt po punkcie. 
Nie zadzwonię do nikogo ze znajomych przed jedenastą bo wiadomo niedziela, ludzie lubią pospać. 
Ech, poszwendać się w piżamie po mieszkaniu, wypić kawę zostawiając byle gdzie kubek po napoju.
Nasze kubki już dawno leżą równiutko w zmywarce.
- Co ja będę robił na emeryturze? - spytałem żony, nie oczekując odpowiedzi.
- Żyjąc tak jak żyjesz, możesz jej nie doczekać - odpowiedziała żona - Więcej luzu.
- Więcej luzu? Powiedz to psu i kotu. Pogadaj też z tym moim poczuciem winy, żeby mnie nie zadręczało z byle powodu, bo prawdziwego powodu brak.
- To może ty powinieneś udać się do specjalisty?  - spytała ostrożnie.
- Nic mi takiego nie jest bym, musiał chodzić do psychiatry lub psychologa.
Szybkość zanegowania propozycji żony nasunęła mi po chwili myśl, że być może nie jest to taki głupi pomysł.