piątek, 26 stycznia 2018

Przyjaciele

Gdzie oni są
gdzie wszyscy moi przyjaciele
zabrakło ich
choć zawsze było ich niewielu
schowali się
po różnych miastach różnych nacjach
pożarła ich
galopująca emigracja

gdzie są moi przyjaciele
bojownicy z tamtych lat
zawsze było ich niewielu
teraz jestem sam *

Tak prawdę powiedziawszy to emigracja zabrała mi tylko szwagra, ale czy szwagier był mi przyjacielem?
Mocno ograniczyłem nazywanie kogoś przyjacielem, po własnych, traumatycznych przeżyciach.
Otóż w odległej przeszłości chociaż w tej galaktyce, będąc przed czterdziestką porzuciłem pracę i wygodne życie w własną rodziną bo mnie o to poprosił przyjaciel.
Przez długich jedenaście lat widywałem się z najbliższymi jedynie w weekendy.
Zatrudniony w firmie w której przyjaciel był szefem, zająłem się organizacją sprzedaży. W moim odczuciu z powodzeniem.
Kalkulowałem, że w godzinach pracy będzie między nami relacja szef - podwładny, a po godzinach zmieni się w przyjacielską. Nie wiedziałem, że kierownicze stanowisko uzależnia jak narkotyk. Ze trudno wyjść z butów szefa nawet na prywatnych imprezach.
W końcu, że ktoś gotów poświęcić wszystko i każdego kto mógłby zagrozić regularnie płaconej tłustej pensji. Dlaczego ja wtedy byłem taki zdziwiony?. Być może zbyt wiele poświęciłem.
Zawód tak wielki, a do dzisiaj dziwię się, że wtedy nie wylało mnie gdzieś w kąciku.
Nie, nie rzuciłem pracy bo byłoby to nieprofesjonalne. Odszedłem jednak w końcu i z oddali obserwowałem jak imperium sypie się, a w telefonie byłego przyjaciela kurczy się lista nazwisk.
Odwiedziłem go w szpitalu gdy zachorował. Dzwonimy teraz do siebie okazjonalnie, ale nikomu nie przyszłoby chyba do głowy nazywać tego przyjaźnią.
Inni przestali się pojawiać gdy sytuacja materialna naszej rodziny poprawiła się nieco. Jakiś nowy zakup był już nie do przełknięcia i telefony zamilkły.
Czy żałuję?
Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli przyjaciel cię zawiódł, to znaczy to mniej więcej tyle, że nigdy twoim przyjacielem nie był.
Tak to traktuję i ja, a ludziom o delikatnym sercu i religijnej duszy powiem, że potrafię nie przeszkadza to w zwykłym, ludzkim wybaczeniu.
Przebaczałem choć potrzebowałem do tego dystansu.
J.U. Niemcewicz napisał, że gdy stracisz, co ci fortuna udzieli, dopiero poznasz czy masz przyjaciół.
Myśl może nie tak pięknie wyartykułowana jak z książek Paulo Coelho, ale jakże prawdziwa.
Kiedy żona siadła na wózku, znajomi czwórkami znikali z naszego domu, chociaż nigdy nie prosiłem ich o pomoc, choć tego duchowego brakowało mi najbardziej.
Niektórzy uważali pewnie, że niepełnosprawnością można się zarazić.
Któregoś dnia, zdecydowanym ruchem skasowałem pokaźną listę kontaktów w swoim smartfonie.
Dziewięć lat zmagania się niepełnosprawnością zahartowało nas i impregnowało.
Pozdrawiam więc przyjaciół, którzy odeszli gdy tylko skończyły się ich problemy.
Chcesz liczyć? Licz na siebie - to moje ulubione powiedzenie.
W sumie to jestem szczęściarzem, bo od lat mogę liczyć na własną żonę. Mam nadzieję, że i Ona może to o mnie powiedzieć
A poza tym?
Poza tym widziałem taki kubek porcelanowy z napisem:
Z każdym dniem mojego życia rośnie liczba osób które mogą mnie pocałować w dupę.
A może to był podkoszulek?
Nie ważne. Ważne że nasiliło mi się to po pięćdziesiątce.
A tu szósty krzyżyk puka do drzwi, a więc wprawa jest.


*) Biała flaga Republika