Pan Nieistotny skończył właśnie
polerowanie lufy swojej wiatrówki gładkolufowej. To prezent od
dzieci, W ramach rozluźnienia przepisów można ją nabyć bez
zezwolenia. Kiedyś używał jej strzelając do tarczy, a teraz jakby
całkiem o tym zapomniał i tylko od czasu do czasu poleruje.
Postawił w miejscu widocznym zasiadł
do komputera. W oczy rzucił mu się tekst o pociągach.
Nie o spóźnieniach, nie o zegarkach,
ale o panujących tam zwyczajach i o tym, że nie wszystko wszystkim
w tym zakresie pasuje.
Rodak który wykupi bilet drugiej klasy
z miejscówką uważa że posiadany dokumnet to co najmniej akcje
kolei szynowych i on jako właściciel może tam robić co chce.
Nieistotny nie mówi już o gadaniu
przez komórkę, czy tolerowaniu zachowania rozwrzeszczanych
bachorów. O paleniu na korytarzu i w kiblu czy w końcu na laniu po
desce klozetowej.
W artykule mowa o pewnym Algierczyku
który w pociągu Intercity relacji Łódź Warszawa tak
zdenerwował się na naszego rodaka, który polskim obyczajem zdjął
w przedziale buty i wywalił nogi odziane w skarpetki obok niego, że
wyciągnął broń i zaczął nią wymachiwać pod nosem naszego
rodaka.
Gonił go nawet po całym pociągu
Pan Nieistotny sporadycznie korzysta z
dobrodziejstwa kolei żelaznych, ale jak trzeba to trzeba. Za każdym
jednak razem gdy już dojdzie do takiej podróży musi się znaleźć
ktoś kto ma właśnie taką potrzebę poczucia się jak w domu.
Ileż to razy widząc takie wywalone na
siedzenie kulasy miałby ochotę ich właścicielowi po prostu
przypierdzielić. Biorąc pod uwagę nasze przywiązanie do higieny,
towarzystwo śmierdzących stóp współpasażera jest naprawdę
dotkliwe.
Zwykle jednak kindersztuba bierze górę
nad emocjami.
Czy wychowany w kulturze islamu
Algierczyk przesadził?
No może trochę. W takim przypadku
powinien wystarczyć zwykły paralizator.
Jak to jest, że chamstwo wygrywa z
poczuciem przyzwoitości?
Jeżeli w czteropiętrowej klace
schodowej jeden sąsiad leje na schody, to wszyscy ten smród znoszą,
bo Spółdzielnia nic nie może, sąsiad zaś może...
przypierdzielić.
Tak to człowiek porządny znosi śmieci
przed drzwiami, przed oknem, parkowanie na osiedlowym trawniku i
takie tam inne akty posiadania osiedla na własność przez
pojedynczych sąsiadów.
Z reguły ten lejący na schody ma
dodatkowo spore zaległości w czynszu i reszta musi solidarnie
zrzucić się na jego opłaty.
W czasach PRL-u posiadanie broni było
absolutnie niemożliwe. No chyba, że dzierżyło się jakąś ważna
funkcję z ramienia partii wtedy posiadanie parabelki było
przywilejem, a nawet obowiązkiem.
W trakcie zapalczywych rozmów Polaków
pojawiało się takie marzenie.
- Ech tak dostać kałacha i
dwadzieścia cztery godziny immunitetu.
Jan Maria myśli, że oprócz problemów
politycznych nasi ojcowie chcieli by załatwić i parę nabrzmiałych
problemów społecznych.
Teraz jest większa świadomość i
możliwe są inne rozwiązania.
Jakie?
Najprostsze. Zatrudnić sztab takich
krewkich południowców i niech jeżdżą w ramach delegacji po całym
kraju. Pierwsze efekty, przynajmniej w sprawie ściągania butów w
pociągu będą widoczne już po kilku miesiącach. Niech no się
tylko fama rozniesie.