wtorek, 10 grudnia 2013

Ballada kolejowa

Pan Nieistotny skończył właśnie polerowanie lufy swojej wiatrówki gładkolufowej. To prezent od dzieci, W ramach rozluźnienia przepisów można ją nabyć bez zezwolenia. Kiedyś używał jej strzelając do tarczy, a teraz jakby całkiem o tym zapomniał i tylko od czasu do czasu poleruje.
Postawił w miejscu widocznym zasiadł do komputera. W oczy rzucił mu się tekst o pociągach.
Nie o spóźnieniach, nie o zegarkach, ale o panujących tam zwyczajach i o tym, że nie wszystko wszystkim w tym zakresie pasuje.
Rodak który wykupi bilet drugiej klasy z miejscówką uważa że posiadany dokumnet to co najmniej akcje kolei szynowych i on jako właściciel może tam robić co chce.
Nieistotny nie mówi już o gadaniu przez komórkę, czy tolerowaniu zachowania rozwrzeszczanych bachorów. O paleniu na korytarzu i w kiblu czy w końcu na laniu po desce klozetowej.
W artykule mowa o pewnym Algierczyku który w pociągu Intercity relacji Łódź Warszawa tak zdenerwował się na naszego rodaka, który polskim obyczajem zdjął w przedziale buty i wywalił nogi odziane w skarpetki obok niego, że wyciągnął broń i zaczął nią wymachiwać pod nosem naszego rodaka.
Gonił go nawet po całym pociągu
Pan Nieistotny sporadycznie korzysta z dobrodziejstwa kolei żelaznych, ale jak trzeba to trzeba. Za każdym jednak razem gdy już dojdzie do takiej podróży musi się znaleźć ktoś kto ma właśnie taką potrzebę poczucia się jak w domu.
Ileż to razy widząc takie wywalone na siedzenie kulasy miałby ochotę ich właścicielowi po prostu przypierdzielić. Biorąc pod uwagę nasze przywiązanie do higieny, towarzystwo śmierdzących stóp współpasażera jest naprawdę dotkliwe.
Zwykle jednak kindersztuba bierze górę nad emocjami.
Czy wychowany w kulturze islamu Algierczyk przesadził?
No może trochę. W takim przypadku powinien wystarczyć zwykły paralizator.
Jak to jest, że chamstwo wygrywa z poczuciem przyzwoitości?
Jeżeli w czteropiętrowej klace schodowej jeden sąsiad leje na schody, to wszyscy ten smród znoszą, bo Spółdzielnia nic nie może, sąsiad zaś może... przypierdzielić.
Tak to człowiek porządny znosi śmieci przed drzwiami, przed oknem, parkowanie na osiedlowym trawniku i takie tam inne akty posiadania osiedla na własność przez pojedynczych sąsiadów.
Z reguły ten lejący na schody ma dodatkowo spore zaległości w czynszu i reszta musi solidarnie zrzucić się na jego opłaty.
W czasach PRL-u posiadanie broni było absolutnie niemożliwe. No chyba, że dzierżyło się jakąś ważna funkcję z ramienia partii wtedy posiadanie parabelki było przywilejem, a nawet obowiązkiem.
W trakcie zapalczywych rozmów Polaków pojawiało się takie marzenie.
- Ech tak dostać kałacha i dwadzieścia cztery godziny immunitetu.
Jan Maria myśli, że oprócz problemów politycznych nasi ojcowie chcieli by załatwić i parę nabrzmiałych problemów społecznych.
Teraz jest większa świadomość i możliwe są inne rozwiązania.
Jakie?
Najprostsze. Zatrudnić sztab takich krewkich południowców i niech jeżdżą w ramach delegacji po całym kraju. Pierwsze efekty, przynajmniej w sprawie ściągania butów w pociągu będą widoczne już po kilku miesiącach. Niech no się tylko fama rozniesie.