Telefon który zadzwonił następnego
ranka wcale mnie nie zdziwił.
- Cześć... to ja Nieistotny
- Witam – odpowiedziałem chociaż
mam w zwyczaju zaczynać w takich przypadkach od „ miło Cię znowu
usłyszeć”.
- Niech wie, że wczorajsza rozmowa nie
należała jednak do miłych, zabawnych, albo wnoszących coś
istotnego do mojego życia.
- Dałem wczoraj w dupę. Nie?
- No jakby to powiedzieć a nie
skłamać, dałeś – udawałem lekko zdegustowanego.
- Też tak sobie pomyślałem, ale
wiesz rok się kończy, czas na posumowania i chyba nie wypadają one
dla mnie najlepiej. Z tej okazji nawaliłem się trochę przed
przyjściem dla Ciebie. Rzeczywiście dla zdrowotności. A potem to
już jakby z żalu.
- Znaczy się była impreza?
- Zdarzyło się i to w środku
tygodnia.
- Szczęśliwy ten kto nie musi
imprezować tylko w weekendy. Nie wiem czy nie jestem dla Ciebie zbyt
łaskawy. W zasadzie to powinieneś parę dni zapierdzielać w
nadgodzinach.
- Nie rób sobie żartów, a z tym
gadaniem to rzeczywiście miałem rację. Gdzieś na jakimś blogu
przeczytałem, że ktoś mnie zna. To znaczy jemu się wydaje, że
mnie zna. A jak się komuś wydaje, to tylko chwila jak się sypnie,
zwłaszcza gdy ktoś lubi kopać i analizować. Nie?
- Nie wiem. Ja kopię raczej tylko w
ogródku. Z analiza tez u mnie raczej krucho. Jak dałem mocz do
analizy to zaraz wyszło, że muszę wykupić receptę.
- Próbujesz się wykpić. A ja myślę
jakie to może mieć skutki dla mnie i dla Ciebie. Jak sprawa się
rypnie i wyjdzie, że ty i ja to całkiem inna historia niż ta którą
tutaj uparcie tkamy.
- Napoleon twierdził, że historia do
zestaw uzgodnionych kłamstw, a więc niby wszystko trzyma się kupy.
- Ty mi się popisujesz elokwencją
opartą na Wikipedii, a ja chcę uprzedzić uderzenie.
- Złośliwiec. A ty niby nie
podpierasz się Wikipedią? - zareagowałem dość gwałtownie, bo
jest to nieładne wykorzystywanie wiedzy jaką się posiadło przy
okazji. Zaraz też dodałem, że wiele prac naukowych podpiera się
tym źródłem, a tu mówimy o zwykłym blogu.
- Nie dzwonię żeby dyskutować o
treściach zawartych w Internecie, a o jakimś działaniu
- To co robimy uderzenie wyprzedzające?
jak to widzisz?
- Napiszmy, że ty i ja to nie po
prostu Ty i ja tylko, że tamci ty i ja to jesteśmy właśnie
właściwi my.
- Czy ty tego zbytnio nie komplikujesz?
– spytałem lekko zdezorientowany. Poza tym pragnę ci przypomnieć,
że tam nie ma żadnych nas.
- To kto On jest ? To On jest ja czy on
jest Ty?
- Dobre pytanie
- Jeszcze lepsza będzie odpowiedź No
więc?
- Daj mi trochę czasu, muszę to
ogarnąć. Muszę przyznać, że trochę się w tym zgubiłem.
- Po prostu nic nie jest takim na jakie
wygląda. Ale póki co to przyjmuję Twoje przeprosiny, bo rozumiem,
że to były w jakieś zakamuflowanej formie właśnie przeprosiny. A
więc w porządku przyjmuję, a Ty uważaj bo dzisiaj w drodze do
pracy znowu dmuchałem w policyjny miernik. To w ogóle zniechęca do
picia.
- No wiesz „jak trza to trza”. Tak
mówił mój znajomy.
- To był mój znajomy – poprawiłem
go natychmiast.
- Zwał jak chciał.
- Trzymaj się cześć - powiedziałem
i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.
Nim dotarło do mnie zagmatwanie
naszych rozważań najpierw zauważyłem, że nie mówi się już „ po skończonej rozmowie odłożyłem
słuchawkę”
Przy głowie trzyma się teraz cały
aparat telefoniczny z aparatem fotograficznym, kamerą i komputerem
osobistym. Ależ jesteśmy silnym pokoleniem. Trzymać tyle w jednej
łapie.
- Ty się nie zagaduj – zwróciłem
sobie uwagę. Musisz w końcu rozwiązać ten węzeł porównywalny z
gordyjskim. Bo kto jest kto i gdzie on jest ? Tę sprawę trzeba
rozwiązać w miarę możliwości w sposób jasny. Jeżeli zaś się
uda w sposób w miarę prosty i miły.
Odruchowo spojrzałem na kalendarz
Dobra Daję sobie na to czas do świąt.
Duch Bożego Narodzenia jest łaskawy dla miłych i prostych
rozwiązań.