- Mgła – pomyślał Pan Nieistotny
spoglądając przez okno – a ciemno, że oko wykol.
Wstał właśnie w środku nocy jak
lubią to robić faceci w jego wieku.
Nie wiadomo jednak do końca czy to
kwestia upodobań czy konieczności.
Najpierw pozbył się nadmiaru wody w
organizmie a potem, co idiotyczne, poziom ten uzupełnił stojąc w
otwartych drzwiach lodówki.
Mineralna powoli wpływała do
przełyku, schładzając i nawilżając człowieka. Pod wpływem tej
czynności wracał właściwy ogląd rzeczywistości. Jan Maria
zauważył, że to co wydawało mu się mgłą i ciemnością na
zewnątrz spowodowane jest nowym roletami, które montowano rankiem i
do których jak to facet nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić.
Zresztą w swoim pokoju ich nie
zaciąga, bo z powodu wszechobecnej ciemności mógłby nie zwlec
się z łóżka o określonej godzinie.
Gra świateł i powoli budzący się
świt z reguły mu nie przeszkadzały i pozwalały się spokojnie
dobudzić. Przeszkadzały mu idiotyczne pomysły jak ten, kiedy
naprzeciw jego poprzedniego mieszkania w bloku zainstalowano lampę
która oświetlała wielki na parę metrów numer sąsiedniego bloku.
Ktoś zadbał o to aby na numer zwracano uwagę zakładając w tym
celu mrugający reflektor.
Jak ktoś siedział w pokoju w którym
znajduje się zepsuta jarzeniówka to wie o czy mowa.
Walczył więc ze sobą nocami by i
przy tej dyskotece uzyskać wewnętrzny spokój umożliwiający
zaśnięcie. Z czasem wypracował tę umiejętność niezwracania
uwagi na grę światła, tak ja tramwaje za oknem. A potem, potem się
wyprowadził.
- Po co Ci te rolety? Żeby Cię szpaki
nie podglądały? - pytał Najważniejszą.
Najważniejsza cierpliwie tłumaczyła
jednak, że w południowych oknach i to szczególnie w południe,
kumuluje się całe światło słoneczne. Ponoć to bardzo
przeszkadza.
No dobra, na południe wystawione są
dwa okna, a założono osiem rolet.
Ponoć po to by zbalansować wnętrze.
Może pomylił słowo zbalansować, ale to brzmiało tak jakoś
podobnie.
Nie będzie kłócił się o słowa.
Ale te sześć dodatkowych rolet spowodowało zasadniczą różnicę
w kwocie usługi.
Przyjął jednak argument o typowej
męskiej abnegacji estetyki wnętrz i rachunek zapłacił.
Dużo ostatnio mądrych słów usłyszał
przy okazji tego szmacianego gadżetu.
Ale ten abnegat chyba modne słowa, bo
u Kuby w TV usłyszał je powtórnie.
Oglądał ostatni odcinek ze względu
na obecność Jacka Braciaka. Aktora dość wszechstronnego
i jakby nieobecnego w tym całym
celebryckim show. To tylko na jego plus.
Było minęło. Świat godni w newsach
i wydarzeniach i coraz trudniej zachować je wszystkie w pamięci.
W książce paragraf 22 jest taka
scena w lazarecie. Na łóżku leży osoba, cała w bandażach. Obok
na stojaku znajduje się butelka z której jakiś płyn ścieka
rureczką do ciała w bandażach. Z drugiej strony wychodzi rureczka
do znajdującej się pod łóżkiem butelki. Co jakiś czas
pielęgniarka zamienia butelki.
Podłączenie do globalnej sieci
wydarzeń i informacji przypomina mu właśnie tę scenę. Co chwila
wymienia się butelki, a on ma poczucie, że to co właśnie
otrzymuje już widział, co najgorsze przetrawił.
I już miał wstrząsnąć się na samą
myśl, kiedy głośny, przerywany dźwięk wyrwał go z rozmyślań.
Automat która włącza się gdy zbyt długo pozostają otwarte drzwi
lodówki zadziałał jak zwykle i bez problemów. Jak zwykle też w
jak najmniej odpowiedniej chwili.
W tej samej chwili dobiegło go pytanie
płynące z pokoju Najważniejszej.
- Janku? Nic ci nie jest.
Nic mi nie jest. Ja jestem –
odpowiedział cicho, zamykając drzwi lodówki.
Wrócił do swojego pokoju i uspokoił
na widok żarówki rozświetlonej na znajdującym się w pewnym
oddaleniu budynku.
Wszystko w porządku, ładna noc -
pomyślał gdy na powrót naciągał na siebie kołdrę.