No to się Panu zepsuł wzrok –
stwierdziła okulistka – muszę dołożyć cała dioptrię.
- To pewnie z powodu zdiagnozowanej
cukrzycy – stwierdził Pan Nieistotny.
Słysząc te słowa okulistka
sprawdziła dno oka.
- I w oku się mgli.
- Przedtem miałem tylko jeden powód
zamglonego spojrzenia, teraz mam dwa – próbował bagatelizować
sam przed sobą ten istotny w końcu problem Jan Maria.
- A wie pan jak jest z alkoholem przy
cukrzycy? – pani okulistka na tę chwile przedzierzgnęła się w
diabetyka.
- Wiem małe ilości i okazjonalnie
- No właśnie – triumfowała.
- Problem jednak w tym, że nikt nie
określił co to znaczy mała ilość i najważniejsze co to znaczy
okazjonalnie?
- Przy Panu to potrafią opaść ręce
- stwierdziła pan doktor, co świadczyć by mogło o jakichś
zadatkach na ortopedę.
- Nie tylko potrafią ale i opadają.
Taki już jestem, ale serce przy mnie rośnie, żona mi o tym kiedyś
powiedziała.
Specjalistka od oczu spojrzała na
Nieistotnego i bez słowa przystąpiła do wypełniania recepty na
szkła.
Pozbawiony na tę chwilę okularów Jan
Maria Nieistotny czuł się niby krecik wyrzucony poza ogrodowy
kopczyk. Tylko jakiś element satyry lub sarkazmu pomagał mu czuć
jaką taką pewność na tym obcym gruncie.
Swoją drogą Pani Doktor od oczu
próbowała wykazać się jeszcze talentem, bankowym, na samym
początku rozmowy. Spojrzała przenikliwie na Nieistotnego, odzianego
w jeansy, czarny t-shirt i wojskową kurtkę amerykańską M-65. Nie
wiadomo dlaczego, ale ta właśnie kurtka wzbudza zainteresowanie
wszelkiej maści ochroniarzy. Podziałała widocznie i na wyobraźnie
okulistki.
- Z czym pan do mnie przychodzi? -
zapytała.
- Z oczami – odparł zgodnie z
prawdą, zaskoczony pytanie. Za chwilę dodał - dodał chciałbym
szkła progresywne.
Kobieta niczym specjalista od
szacowania zdolności kredytowej w banku omiotła Jana Marię
spojrzeniem i powiedziała.
- Powiem Panu jak działają szkła
progresywne.
- To całkowicie zbędne Pani Doktor -
próbował skrócić rozmowę Nieistotny - Zdarłem już trzy pary
takich szkieł i bardzo dobrze się w nich czułem. Ostatnio z takich
czy innych powodów miałem dwie zwykłe pary. To wszystko.
Nie było intencją Jana Marii
opowiadanie o aktualnych problemach z osobą którą widzi pierwszy
raz w życiu.
- Ale tanie szkła nie spełnią Pana
oczekiwań – nie dawała za wygraną
- A czy Pani słyszała o tym żebym w
rozmowie postawił sobie jakąś granicę finansową ?– spytał
nieco już poirytowany Pan Nieistotny.
Być może to ostatnie zdanie
podziałało na okulistkę ponieważ zaraz po tym zaprosiła go do
aparatu mierzącego ciśnienie w oku, czyli urządzenia robiącego
Pufff.
Daleko mu do świętego oburzenia, ale
Jan Maria poczuł się lekko poirytowany.
Starożytni mówili, że nie szata
zdobi człowieka. Czyżby to powiedzenie które wbijali mu do głowy
w szkole już nie obowiązywało? Aż tak wiele zmieniło się od
tamtego czasu?
Poza tym wszystkim, Nieistotny
uwielbia wprost swoją wojskową kurtkę. Kiedyś ubiór poetów
opozycjonistów i kontestatorów. O tym, że Jan Maria aspiruje
przynajmniej do dwóch z trzech przywołanych tu określeń wiadomo
wszystkim. Pani doktor od oczu nie zauważyła tego niestety. A
przecież wystarczyło samo nazwisko.
Poza tym twarz. Ten jej wyraz, typowy
dla podstarzałych młodych poetów przed emeryturą na których nie
poznał się świat poezji. W których tkwi takie senne marzenie, że
jeszcze rozłożą skrzydła Pegaza, jak tylko wyschnie klej który
połączył ich połamane elementy