wtorek, 21 stycznia 2014

O uczciwości

 Zauważyliście, że w amerykańskich filmach można wejść do każdej rezydencji i domku jednorodzinnego nawet wtedy gdy nikogo nie ma w domu?
Z reguły wystarczy pogrzebać pod doniczką stojącego nieopodal drzwi wejściowych kwiatka.
Jest jeszcze opcja pozostawiania klucza nad drzwiami, w załomie muru bądź na jakiejś belce.
Pan Nieistotny dziwi się, że kradzieże domowe nie są jakąś wyjątkową plagą.
Być może patrzy na problem przez doświadczenia w własnego podwórka. A przecież w czasach jego dzieciństwa pozostawianie kluczy pod wycieraczką było swego rodzaju normą. Krytykowaną ale praktykowaną. Czasem dodatkowa informacja o miejscu ukrycia znajdowała się w szparze pomiędzy skrzydłem i futryną.
Znajoma sąsiadka pisała szyfrem – klucz pod wyćr. Zrozumieć informację mogli tylko zaufani.
Zresztą pisanie szyfrem było wpisane w jej życie. Jan Maria nigdy nie potrafił rozszyfrować napisu na dżemie, uczynionego jej ręką - cz. porzeczka. No i jaka była ? Czarna czy czerwona?
Potem gdzieś zatraciło się to ogólne zaufanie do drugiego człowieka, być może stało się to w chwili gdy w mieszkaniach znalazło się więcej niż radio Promyk i pralka Frania.
Zasadę otwartych drzwi zastał Nieistotny również na gorczańskiej wsi, zaraz gdy się tam sprowadził. Początek lat dziewięćdziesiątych, cała rodzina w polu a drzwi wejściowe zamknięte tylko na klamkę.
A kradziono najwyżej siano z łąki. Jeżeli zaś dom był zamknięty to świadczyło to wyłącznie o tym, że zapobiegliwy sąsiad przerabia zacier który dojrzał już do destylacji. Zapach roztaczający się dokoła mówił zresztą sam za siebie. A potem Unia wspomogła dotacjami i zaczęło się dziać. Najpierw pojawiły się plazmy z zaraz za nimi tanie chińskie drzwi antywłamaniowe.
Skończyła się epoka zaufania stąd wniosek, że zaufanie do drugiego człowieka maleje wraz ze wzrostem posiadania.
Co skłoniło Nieistotnego owych rozważań?
Tekst o pewnej angielskiej wiosce w czasie drugiej wojny światowej zamieszczony jakiś czas temu w Onecie. Opuszczono ją ze względów strategicznych. Obok rozlokowało się wojsko. 252 mieszkańców opuściło w pośpiechu swoje domy, a ostatni z nich na drzwiach kościoła zostawił kartkę z komunikatem: "My, mieszkańcy Tyneham, którzy żyliśmy tu od pokoleń, opuszczamy nasze domy, aby pomóc wygrać wojnę. Pewnego dnia jednak tu wrócimy, uprzejmie prosimy więc dbać o nasze mienie".
To się nazywa wiara w człowieka .