Zauważyliście,
że w amerykańskich filmach można wejść do każdej rezydencji i
domku jednorodzinnego nawet wtedy gdy nikogo nie ma w domu?
Z reguły
wystarczy pogrzebać pod doniczką stojącego nieopodal drzwi
wejściowych kwiatka.
Jest jeszcze opcja
pozostawiania klucza nad drzwiami, w załomie muru bądź na jakiejś
belce.
Pan Nieistotny
dziwi się, że kradzieże domowe nie są jakąś wyjątkową plagą.
Być może patrzy
na problem przez doświadczenia w własnego podwórka. A przecież w
czasach jego dzieciństwa pozostawianie kluczy pod wycieraczką było
swego rodzaju normą. Krytykowaną ale praktykowaną. Czasem
dodatkowa informacja o miejscu ukrycia znajdowała się w szparze
pomiędzy skrzydłem i futryną.
Znajoma sąsiadka
pisała szyfrem – klucz pod wyćr. Zrozumieć informację mogli
tylko zaufani.
Zresztą pisanie
szyfrem było wpisane w jej życie. Jan Maria nigdy nie potrafił
rozszyfrować napisu na dżemie, uczynionego jej ręką - cz.
porzeczka. No i jaka była ? Czarna czy czerwona?
Potem gdzieś
zatraciło się to ogólne zaufanie do drugiego człowieka, być
może stało się to w chwili gdy w mieszkaniach znalazło się
więcej niż radio Promyk i pralka Frania.
Zasadę otwartych
drzwi zastał Nieistotny również na gorczańskiej wsi, zaraz gdy
się tam sprowadził. Początek lat dziewięćdziesiątych, cała
rodzina w polu a drzwi wejściowe zamknięte tylko na klamkę.
A kradziono
najwyżej siano z łąki. Jeżeli zaś dom był zamknięty to
świadczyło to wyłącznie o tym, że zapobiegliwy sąsiad
przerabia zacier który dojrzał już do destylacji. Zapach
roztaczający się dokoła mówił zresztą sam za siebie. A potem
Unia wspomogła dotacjami i zaczęło się dziać. Najpierw pojawiły
się plazmy z zaraz za nimi tanie chińskie drzwi antywłamaniowe.
Skończyła się
epoka zaufania stąd wniosek, że zaufanie do drugiego człowieka
maleje wraz ze wzrostem posiadania.
Co skłoniło
Nieistotnego owych rozważań?
Tekst o pewnej
angielskiej wiosce w czasie drugiej wojny światowej zamieszczony
jakiś czas temu w Onecie. Opuszczono ją ze względów
strategicznych. Obok rozlokowało się wojsko. 252 mieszkańców
opuściło w pośpiechu swoje domy, a ostatni z nich na drzwiach
kościoła zostawił kartkę z komunikatem: "My, mieszkańcy
Tyneham, którzy żyliśmy tu od pokoleń, opuszczamy nasze domy, aby
pomóc wygrać wojnę. Pewnego dnia jednak tu wrócimy, uprzejmie
prosimy więc dbać o nasze mienie".
To się nazywa
wiara w człowieka .