Pan Nieistotny przeczytał, że właśnie
zaczyna się niemiecki festiwal piwny Oktoberfest.
Ponieważ z roku na rok impreza staje
się bardziej popularna, bo który z facetów by nie chciałby aby
cycata kelnerka postawiła przed nim litrowy kufel zimnego piwa?
Wielu chce, a więc w tym roku cena
takiego kufla ma wynosić minimum dziesięć euro.
Mózg Jana Marii rzucił się do
przeliczenia na nasze.
- Dziesięć po cztery dwadzieścia to
ni mniej ni więcej czterdzieści dwa złote za kufel.
To dużo czy mało?
No właśnie.
Nieistotnemu przypomniał się wywiad z
Jerzym Stuhrem z ostatniego Newsweeka.
Pan Jerzy opowiada tam historię z
jednego ze spotkań autorskich. Pewien emeryt poinformował go, że w
miejscowej bibliotece, na jego książę zorganizowano zapisy i
trzeba swoje odczekać.
To ponoć jedyna książka obciążona
takimi zapisami.
- Mój boże – pomyślał autor -
przecież w księgarni moja książka kosztuje tylko czterdzieści
złotych.
Oczywiście komentujący zaraz rzucili
się niego jak wilki, wytykając mu brak rozeznania co do polskich
warunków i oczywiście brak empatii. Bo wiadomo że bogaty biednego
nie zrozumie.
Zdaniem Pana Nieistotnego to była
właśnie empatia w czystej postaci.
Książka która kosztuje raptem tyle
co kufel piwa na wspomnianym wyżej festiwalu czy może jeszcze
festynie, znajduje się poza zasięgiem człowieka który uczciwie
przepracował dla kraju swoje najlepsze lata. Dodatkowo co niej jest
aż takie częste ma jakieś potrzeby sfery duchowej.
Nie były to jedyne gorzkie słowa
jakie wypowiedział Jerzy Stuhr oceniając naszą obecną sytuację.
A co wybierze statystyczny mieszkaniec
naszego kraju, dzierżąc w ręce równowartość dziesięciu euro?
Udział w festiwalu czy zakup książki?
Rodacy nie uczestniczą w wydarzeniach
kulturalnych, nie kupują tez książek ponieważ mają telewizor.
No właśnie czterdzieści dwa złote
to przecież dwie połówki czystej. Za resztę można jeszcze
dokupić popitkę. A jak komuś znudził się biust żony, to może
odczekać do dwudziestej trzeciej. Telewizor zabezpieczy mu i tę
potrzebę.
Może więc warto rozważyć zapłatę
abonamentu telewizyjnego?
Chyba, że ktoś przeliczy go na piwo z
Biedronki.