poniedziałek, 2 października 2017

Wolnośc i swoboda

Niech żyje wolność, wolność i swoboda!
Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda!
Mówicie, że nie lubicie Diso Polo? A kto tego nie zna?
Kto z nas nie był choć raz na takiej imprezie gdzie gospodarz właśnie tak zadbał o kulturę konsumpcji. Niby buntowało się nasze poczucie estetyki a potem i tak, nóżka sama chodziła.
Do wolności i zabawy to ja jeszcze dojdę, najpierw dziewczyna.
Moja suka.
Reaguje na dźwięk swojego imienia, a także na określenie „suka” lub pieszczotliwie „suczysko”.
Prowadzi to czasami do zabawnych nieporozumień. Kilka dni temu spała smacznie koło fotela a ja oglądałem znany polski film pod tytułem nomen omen „Psy” w którym padła kwestia
„Bo to suka była”
Bokserka zerwała się na równe łapy patrząc niedobudzonymi jeszcze ślepiami prosto w moje oczy.
Może to okazja do wyjścia na zewnątrz, albo co?
Spojrzałem w młodą jeszcze wtedy twarz Lindy i powiedziałem :
- Wołałeś ? to idź z nią teraz na spacer.
Moja suka najczęściej biegała wewnątrz ogrodu, ukrywając efekty swojej przemiany materii za całkiem sporymi już świerkami.
Od czasu jednak gdy podjąłem się po raz kolejny karmienia kota sąsiadów, podczas gdy oni wyłożyli w słońcu swoje całkiem młode kości, postanowiłem zabierać ze sobą psa.
Jak to na wsi, pies ganiał wolno czyli bez uwięzi, a tym bardziej bez kagańca.
Wiejskie psy, a szczególnie wiejskie koty mogłyby się wypowiadać na temat właściwego rozumienia wolności osobistej. One wolą jednak milczeć, jakby zbytnie gadanie mogło się obrócić przeciwko ich pasji poznawania pól i miedz, drzew i krzaków, piwnic i szop w okolicznych gospodarstwach.
Spora część kociej populacji ginie w trakcie tych działań poznawczych, ale ktoś kiedyś powiedział, że wolność wymaga ofiar.* No w każdym razie coś w tym rodzaju.
Więcej nie napiszę w tym temacie, bo ktoś obrazi się za zastosowanie nieuprawnionej paraleli.
W końcu po to jednak jest paralela.
Wracając zaś do suki. Bardzo zasmakowała w tym ganianiu bez uprzęży, po miedzach które rozdzielają te pola malowane zbożem rozmaitym, wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem.
Widać, że suczysko posiada poetyckie widzenie świata.
Być może to tylko ja tak to widzę. a ona lata jak to pies z pyskiem przy ziemi.
Dlaczego jednak nie hołdować teorii, że pies upodabnia się do swojego właściciela? W mojej zaś naturze jest trochę miejsca na poezję otaczającego świata.
Nie dam sobie ręki uciąć, że w tych wędrówkach mijaliśmy bursztynowy świerzop czy grykę jak śnieg białą. Za to z podziwem obserwowaliśmy miodowe dynie wyglądające jak kulki, dla zabawy porzucone przez jakieś dziecko tytanów.
I dzięcielina też mi pała i jakby radośniej od czasu gdy dowiedziałem się, że to zwykła koniczyna lub lucerna.
Wszystko zaś przepasane - jak pisał poeta - jakby wstęgą, miedzą zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.
Z gruszami to już gorzej za to wierzby niczym u Chopina rozrosły się dostojnie.
I nie żadna to Litwa, tylko pola na wsi pod Krakowem.
Dodam jeszcze, że paręset metrów dalej wspinamy się na wał przeciwpowodziowy, by zobaczyć Wisłę co poza miastem wije się w sposób mniej cywilizowany.
Akurat znajduję się tutaj zakole i wpada jeden ni to strumyk, ni to ściek który ledwo przykrywa kamienie. W ciągu ostatnich dni poziom wody w Wiśle podniósł się o około 3 metry tworząc w dopływie potoczka swego rodzaju cofkę.
Stoję na wale i podziwiam potęgę żywiołu. Cóż znaczy człowiek wobec jego kaprysu.
Dla suki potęga żywiołu ma się nijak. Wystartowała do żabki, która gdzieś spod krzaka wyruszyła podskakując leniwie w sobie tylko wiadomym kierunku.
Suczysko nie ma instynktu łowcy i chciałby się po prostu zaprzyjaźnić się z tym czymś skaczącym z miejsca na miejsce.
- Czas wracać do domu – rzuciłem do bokserki
Spojrzała na mnie tymi swoimi sarnimi oczami jakby chciała powiedzieć
- A gdzie twoja wolność? Wolność i swoboda?
- No widać suczysko, że nie znasz Hegla. Według niego wolność to uświadomiona konieczność i ja ci tę konieczność uświadamiam.
Żaba skryła się pod jakimś większym liściem. Z oddali słychać było odgłos bażanta, który nawet przy dużej dozie sympatii trudno uznać za śpiew. Odwróciłem się na pięcie i podążyłem w drogę powrotną do domu. Suka cicho jęknęła i pobiegła za mną. Po chwili i tak mnie wyprzedziła, z nosem przy ziemi obwąchując kolejne krzaki i kępy bujnej trawy.
Nie zauważyłem, żeby dalej rozważała koncepcje filozofów.
Trzeba iść to się idzie.
W zasadzie w psiej filozofii nie jest najważniejsze, żeby gdzieś dojść. Samo chodzenie, a raczej bieganie jest wartością samą w sobie. Byle tylko odbywało się jak najbardziej pokręconą drogą.
Ale i tak, gdy się idzie to w końcu gdzieś się dojdzie. A ja pilnuję, żeby to gdzieś zaprowadziło nas z suką pod właściwy adres.
Już widać bramkę w naszym ogrodzeniu, a więc szybkie trzy chlapnięcia wody z kałuży co to najlepsza ponoć dla psa. Przed domem czeka przecież świeża woda w nierdzewnej misce, ale pewnie to już nie ta frajda.


* Tak naprawdę to wiem kto i jak napisał w tej kwestii