Otworzył oczy i spojrzał na zegarek, chociaż i bez patrzenia mógł określić godzinę. Była czwarta
trzydzieści. Zaraz też nadeszły wyrzuty sumienia.
- Tak to najlepsza pora na wyrzuty
sumienia – pomyślał.
W mrocznym jeszcze pokoju leżał na
łóżku kompletnie ubrany. Czarny T-shirt i jeansy. Tylko pantofle
porzucone na środku pokoju, każdy odwrócony w swoją stronę
świadczyły, że jakieś próby rozbierania podjął.
- Ileż to wypiliśmy wczoraj? - zadał
sam sobie pytanie, ale zamiast gotowej odpowiedzi czuł tylko wielką
pustkę. Pustka ta pojawiła się też przy próbie przypomnienia sobie
zakończeniu wczorajszego wieczora. Wtedy też wyrzuty sumienia zaczęły
się nasilać.
W zasadzie wie, że to się zdarza, a lek stosowany przy jego dolegliwościach zawiera w ulotce
następującą informację - alkohol używać okazjonalnie i w małych
ilościach.
Nikt jednak nie dookreślił mu tych miar, poza tym gościł wczoraj brata.
Nikt jednak nie dookreślił mu tych miar, poza tym gościł wczoraj brata.
Pomimo upływu lat ich relacje
pozostają bez zarzutu. Sami też starają się aby nic nie rzucało
na nie cienia. Największy cień rzucają zwykle kwestie
finansowe, a te udało im się pozytywnie załatwić. Szczególnie po śmierci ojca.
Sami zdziwili sie że nie było targów o ojcowiznę.
Sami zdziwili sie że nie było targów o ojcowiznę.
- Ile butelek wypili wczoraj?
Uparcie próbował składać do kupy wczorajsze
wydarzenia jednak bez rezultatu. Obraz zaczynał się rwać, pogłębiając
tylko smutek.
Jakiś dowcip, emocjonalny telefon do
znajomych i to co pamięta na koniec to to, że zwalił się z
krzesłem na środek kuchni, ale toz pewnością tylko z powodu swojej miłości
do kiwania się na tych meblach.
Tak też zaczął tłumaczyć to
dziewczynie siedzącej z boku.
- Kto posadził dziewczynę jego syna
koło niego? I czy on nie naopowiadał jej jakichś głupot.
O te głupoty ze sfery damsko-męskiej
był spokojny. Po spożyciu dużych ilości alkoholu nie prowokował
takich sytuacji. Zawsze jednak uwalniał całe pokłady żartów, a
wiadomo, że to co śmieszne pod wpływem bywa żenujące dnia
następnego.
Z ogromnym wysiłkiem doczekał
siódmej. Skrzypienie schodów i ruch przy okazji wyprowadzania psa matki,
był dla niego doskonałym pretekstem do zwleczenia się z łóżka.
Nim wszedł pod prysznic policzył
butelki posegregowane zgodnie z nowymi wymogami o segregacji odpadów
Pięć. No to całkiem konkretnie. Miał
do siebie pretensje, Podejrzewał też, że brak bólu głowy i mocnego kaca może
tylko sygnalizować inne przykrości.
Zimna woda która spłynęła po torsie
i plecach z każda chwilą przywracała go na łono rodziny.
Wychodząc z łazienki zajrzał do
pokoju żony.
- Cześć Kochanie – powiedział
nieśmiało. Odpowiedziała.
Szybko zadał jakieś niezaangażowanie pytanie,
które było testem ich relacji. Ponieważ odpowiedziała bez zbędnej
zwłoki, uspokoił się całkiem
I nawet kiedy zarzuciła mu tę
wywrotkę z krzesłem i taniec do Cohena, nie negował. Zwalił wszystko na
wino
Do puzzli wczorajszych wspomnień
dorzucił obraz kiwania się do - Dans me. Nie pierwszy to raz.
Szczytem maestrii były wygibasy do chilijskich pieśni rewolucyjnych, ale nie zawsze ma się te szalone trzydzieści lat.
Szczytem maestrii były wygibasy do chilijskich pieśni rewolucyjnych, ale nie zawsze ma się te szalone trzydzieści lat.
W poczuciu wdzięczności wobec życia,
przystąpił do przygotowywania rodzinnego śniadania.
Kiedy kroił pomidory i siekał cebulkę
przypomniał sobie, że już wielokrotnie obiecywał sobie poprawę. Myślał, że
zachowa chociaż kontrolę nad finałem takich imprez. Często jednak to
concerto vivace wymykało się spod kontroli.
Pierwszy łyk mocnej kawy parzonej w
ulubionym ekspresie odsunął jednak na bok wyrzuty, zarzuty i
postanowienia. Powoli też zwabieni zapachem palonych ziaren zaczęli
pojawiać się inni domownicy.
Rozpoczęła się niedziela. Kolejna
niedziela po imprezie, winie i nocnych rodaków rozmowach.