Pan Nieistotny należy do pokolenia
które kiedyś wysyłało i odbierało telegramy.
Ponoć ta usługa już nie istnieje.
Telegram to taki SMS drukowany na pasku
papieru, nalepiany na druku z napisem „telegram” i dostarczany do
drzwi adresata przez specjalnego posłańca.
Same wiadomości przesyłano przy
pomocy dalekopisu. Już to czyniło wiadomość ważną i wyjątkową
Bywały telegramy okolicznościowe z
okazji ślubu lub imienin. Te nalepiano na specjalny arkusz ozdobny.
Oraz te inne z ważnymi informacjami.
Czasy się zmieniały i dostawców
złych wiadomości nie skracano o głowę, co najwyżej nie płacono
mu symbolicznej kwoty kieszonkowego, które każdy starał się
wręczyć.
Dostarczanie telegramów było więc
dochodowe chociaż wymagało stalowych nerwów.
Sam telegram kosztował dość słono
dlatego oszczędzano jak się da na słowach i znakach
interpunkcyjnych.
Wychodziły z tego przedziwne sytuacje.
Jan Maria pamięta jak kiedyś jego
ojciec otrzymał telegram o treści:
„Ojciec umarł. Pogrzeb w środę.
Kryśka”
Ponieważ na wsi, skąd pochodził
ojciec nieistotnego, jedyny telefon znajdował się na plebanii,
trzeba było wytrwać z tą okrojoną wiadomością do środy.
Konkretnie do wtorku, bo ojciec zdecydował o tym by wyjechać
wcześniej. Na wsiach modne było nocne czuwanie przy zwłokach,
zwłaszcza przed pogrzebem.
Wieńce ze świeżych kwiatów
wylądowały w bagażniku samochodu. Czerwone goździki jak pamięta
Pan Nieistotny, wystawały spomiędzy gałązek jodły a fioletowa
szarfa mówiła o miłości do zmarłego ojca.
Wątpliwości zaczęły rodzić się po
drodze.
Wtedy dopiero ojciec zdał sobie
sprawę, że telegram podpisała jego siostrzenica.
Kiedy otwarły się drzwi do chałupy,
a wewnątrz zauważyli dziadka spokojnie kurzącego kolejnego
„sporta”, wszystkim puściły nerwy.
- Będę długo żył – podsumował
dziadek oglądając czwarty w tym dniu wieniec z wyrazami miłości
dla niego.
Pogrzeb szwagra odbył dnia
następnego, a na świeżej mogile położono kilka wieńców bez
szarf.
Dziadek dożył dziewięćdziesięciu
pięciu lat w dobrym zdrowiu.
Dlaczego to wszystko wspomina?
Bo dzisiaj rano znalazł w swojej
skrzynce na listy awizo na list polecony.
Zaraz też zaczęło się wielkie
myślenie i delikatny niepokój. Po przyjeździe do sąsiedniej
miejscowości gdzie znajduje się poczta, po pierwsze okazało się
że punkt został przeniesiony w inne miejsce. Gdy znalazł miejsce,
że ten nowy otwierany jest dopiero o 8.30.
Pozostała niepewność która potrwa
do końca dnia pracy.
Bo któż i po co wysłał ten list
polecony?
W zasadzie już teraz mógłby udać
się do spowiedzi, bo na okoliczność awiza zrobił krótki rachunek
sumienia.